– Nazywam się Barack Obama i jestem tym facetem, który sprawił, że Mark Zuckerberg założył marynarkę i krawat – żartował amerykański przywódca na początku spotkania z założycielem Facebooka. 26-letni miliarder rzeczywiście zrobił dla prezydenta wyjątek i zamienił luźną bluzę na elegancką koszulę, marynarkę i krawat, zachował natomiast dżinsy i sportowe buty. Obama szybko zaproponował jednak, by podczas spotkania w kalifornijskiej siedzibie Facebooka zdjąć marynarki.
Prezydent doskonale zna siłę internautów i portali społecznościowych. To właśnie entuzjazm młodych pomógł mu w 2008 roku w wygraniu wyścigu do Białego Domu. – Nasza praca byłaby o wiele łatwiejsza, gdyby dzisiaj również większość Amerykanów włączała wieczorami program Waltera Cronkite’a i gdybyśmy mogli dotrzeć do ludzi, rozmawiając tylko z „wujkiem Walterem” – zauważa sekretarz prasowy Białego Domu Jay Carney i przypomina czasy, kiedy legenda amerykańskiej telewizji i wieloletni gospodarz wieczornych wiadomości w CBS był uznawany za cieszącego się największym zaufaniem człowieka w Ameryce.
Obama zabiega więc teraz o poparcie najważniejszych ludzi z sektora nowoczesnych technologii – między innymi szefów Google’a i Apple’a Erica Schmidta i Steve’a Jobsa – a także o pomoc zwykłych internautów.
Jego profil na Facebooku „lubi” już 19,382 mln internautów, ale sztab prezydenta ma świadomość, że Obama zawiódł wielu dawnych zwolenników łudzących się, że zdoła on w magiczny sposób naprawić Amerykę.
Niegdyś olbrzymie poparcie dla prezydenta ostatnio znacznie spadło. Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez Marist College 44 procent ankietowanych deklaruje, że z pewnością zagłosuje przeciwko Obamie, 37 procent chce go poprzeć, a 18 procent nie wie jeszcze, co zrobi za rok. Pojedynek Obama kontra republikanin Mitt Romney zakończyłby się obecnie wynikiem 46 do 45 procent, podczas gdy jeszcze w styczniu prezydent prowadził 13 punktami.