73-letni duchowny, określany przez media jako ojciec Van B., przez 20 lat pracował w różnych parafiach na terenie Holandii. Przygotowywał dzieci do komunii, niósł pomoc biednym i rodzinom.
Mimo to w żadnej parafii długo nie gościł. Na ogół opuszczał je po kilku miesiącach w atmosferze podejrzeń. Jak ujawniła holenderska telewizja RTL Nieuws salezjanin zbyt lubił dzieci. Tak bardzo, że w 2008 roku został członkiem Fundacji Martijn walczącej o legalizację pedofilii. A wcześniej dwukrotnie trafiał do aresztu za obnażanie się przed dziećmi. Jego przełożony był o tym poinformowany, ale nie widział powodu do usunięcia go z zakonu.
– Wiedziałem o pedofilskiej działalności ojca Van B. Usunąć kogoś z zakonu można jednak tylko wtedy, gdy dopuścił się poważnego przestępstwa, na przykład gwałtu. Tu nie może być o tym mowy – tłumaczył Herman Spronck, szef holenderskich salezjanów. Gorzej, bo Spronck również uważa, że w relacjach seksualnych dorosłych z dziećmi nie ma nic złego. – Dzieci od 12. roku życia mogą uprawiać seks z dorosłymi. Nie musi to być szkodliwe – powiedział RTL Nieuws.
Podobne poglądy głosił niejednokrotnie jego podwładny. – Społeczeństwo uważa, że relacje intymne dzieci z dorosłymi są złe. Ja się z tym nie zgadzam – mówił ojciec Van B., który wciąż należy do zakonu, ale nie pracuje już jako ksiądz i mieszka w domu starców. Fundację Martijn opuścił w 2010 roku, gdy jej założyciel został aresztowany za posiadanie pornografii dziecięcej. Kościół wszczął przeciwko niemu śledztwo. Grozi mu kara dyscyplinarna.
Ksiądz Van B. dwukrotnie trafiał do aresztu za obnażanie się przed dziećmi