Po sobotnim spotkaniu Siergieja Ławrowa, Edwarda Nalbandiana i Elmara Mamediarowa agencja Panarmenian, powołując się na MSZ w Erewaniu, pisała o „zbliżeniu pozycji dotyczących uregulowania konfliktu wokół Górskiego Karabachu".
Dokument, który ma nakreślić drogę do porozumienia, opracują 25 czerwca w Kazaniu prezydenci Rosji, Armenii i Azerbejdżanu. O jego kluczowych założeniach przypomniała rosyjska agencja Regnum: „Armia ormiańska opuszcza zajęte terytoria wokół Górskiego Karabachu. Uchodźcy wracają do swoich domów. Otwarty zostaje korytarz komunikacyjny łączący oba kraje. Wprowadzone zostają siły pokojowe. Ostateczne określenie statusu Karabachu następuje w drodze referendum". O rozwiązanie kilkunastoletniego konfliktu o separatystyczną enklawę zamieszkałą w większości przez Ormian, ale położoną na terytorium Azerbejdżanu zaapelowali pod koniec maja do władz w Baku i Erewaniu prezydenci Rosji, USA i Francji. Zobowiązali się wspierać obydwa kraje w ich staraniach o rozstrzygnięcie sporu w sposób pokojowy. Mimo pozytywnych sygnałów płynących z sobotniego spotkania dyplomatów w Moskwie zarówno ormiańscy, jak i azerbejdżańscy eksperci są ostrożni w prognozach.
– Z tonu oświadczeń wynika, że spotkanie prezydentów 25 czerwca powinno się zakończyć sukcesem. Niczego jednak nie można przesądzać. Podobnych spotkań było już wiele, za pośrednictwem przywódców różnych krajów. Nieraz się zdarzało, że wszystko było już uzgodnione, ale ostatecznie porozumienia nie udało się osiągnąć – mówi w rozmowie z „Rz" ormiański politolog Dawid Petrosian. – Nadal występują też poważne problemy, o których niewiele się mówi. Jeden z nich dotyczy stacjonowania sił pokojowych na terytorium Górskiego Karabachu. Dotąd nie zdecydowano, z jakich krajów będą żołnierze, jak liczny będzie kontyngent i kto będzie nim dowodził – podkreśla.
Armeńskie gazety pisały, że Erewan mógłby się zgodzić, by Górski Karabach de iure pozostał częścią Azerbejdżanu, gdyby zostały spełnione takie warunki, jak zachowanie armii Górskiego Karabachu oraz tamtejszego MSZ. Pytany o tę kwestię Petrosian odpowiada: – A czy Polska zgodziłaby się zostać częścią Rosji, mając MSZ i własną armię?
W efekty spotkania prezydentów 25 czerwca w Kazaniu nie wierzy także Mustafa Gadżibeli, redaktor naczelny azerbejdżańskiej gazety „Demokrat". – Zarówno w Armenii, jak i w Azerbejdżanie ludzie protestują przeciw władzom. Sprawa Górskiego Karabachu jest przez nie wykorzystywana do odwrócenia uwagi od problemów wewnętrznych. Problem nie zostanie rozwiązany przez obecne elity w Baku i Erewaniu. Uregulowaniem konfliktu nie jest też zainteresowana Rosja, która chce utrzymać swoje sfery wpływów na Kaukazie – mówi „Rz" Gadżibeli. Górski Karabach ogłosił niepodległość w 1991 r. Nie został jednak uznany przez żadne państwo na świecie. W wyniku wojny o enklawę w latach 1988 – 1994 zginęło 30 tys. osób, a milion musiało opuścić domy.