Ratko Mladić, zatrzymany pod koniec maja po ponad dziesięciu latach życia w ukryciu, odmówił przyznania się do winy. Skutecznie przeszkadzał też sędziemu prowadzić posiedzenie.
Gdy Holender Alphons Orie zaczął czytać akt oskarżenia, Mladić zdjął słuchawki z tłumaczeniem. – Nie zamierzam tego słuchać. Nie będę słuchać niczego bez mojego adwokata – mówił. Potem przerywał jeszcze kilkakrotnie. Domagał się, by zwrócono mu czapkę, bo mu zimno w głowę. Żądał też obecności wybranych przez siebie prawników: Milosza Szaljicia i Aleksandra Mieziajewa. Ponieważ wniosek w tej sprawie wpłynął do trybunału dopiero tydzień temu, Orie wyjaśnił, że nazwiska adwokatów muszą być jeszcze zweryfikowane. Dlatego na razie Mladić powinien korzystać z prawnika wyznaczonego przez trybunał – Aleksandara Aleksicia. Mladić nie chciał z nim jednak rozmawiać.
– Proszę o miesiąc, bym mógł się spotkać z moimi prawnikami i synem – przerywał sędziemu. Gdy upomnienia Oriego nie pomogły, sędzia kazał wyprowadzić go z sali. – Nie dajecie mi prawnika! Nie jesteście sądem! – krzyczał Mladić.
Były generał odpowiada m.in. za udział w masakrze 8 tys. muzułmanów w Srebrenicy w 1995 r.