Jednostka płynęła z miasta Bułgar do Kazania. Na pokładzie było 185 członków załogi i pasażerów, wśród tych ostatnich – ponad 30 dzieci.
Na wysokości miejscowości Siukiejewo rozpętała się burza. W trakcie dokonywania zwrotu przestał działać jeden z dwóch silników i statek stracił manewrowość. Potężna fala zmyła z pokładu wszystkich znajdujących się na nim ludzi, przechyliła wycieczkowiec i „Bułgaria" nagle zatonęła. Jeden z uratowanych Nikołaj Czernow powiedział, że trwało to najwyżej trzy minuty. Dodał, że bezpośrednio po katastrofie obok przepłynęły dwa statki, które nie udzieliły pomocy tonącym. Uczyniła to dopiero trzecia jednostka „Arabella", która uratowała 80 ludzi.
Katastrofa nastąpiła na Zalewie Kujbyszewskim, trzy kilometry od brzegu, do którego zdołało o własnych siłach dopłynąć jedynie kilka osób. Los pozostałych około 100 zaginionych wydaje się oczywisty.
Dowodzący akcją ratunkową mają jednak nadzieję, że uda się jeszcze kogoś uratować. Liczą na to, że ktoś mógł przeżyć w powietrznych bąblach pod pokładem leżącego na głębokości 20 metrów statku. Wieczorem do działań przystąpili więc płetwonurkowie. Ale szansa na to, że znajdą oni we wraku kogoś żywego, jest według Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych minimalna.
Według Marata Rachmatullina, rzecznika władz Tatarstanu, możliwe jest też, że niektórym rozbitkom udało się dopłynąć do którejś z licznych wysp na zalewie. Ale sam Rachmatullin ocenia, że takich uratowanych może być najwyżej 20.