To nie była wzorowa misja sojuszu północnoatlantyckiego

Libijska operacja trwała dłużej, niż przewidywali politycy, i ukazała spore braki militarne państw europejskich

Aktualizacja: 23.08.2011 20:46 Publikacja: 23.08.2011 20:42

Korespondencja z Waszyngtonu

– Wydarzenia w Trypolisie wywołały na Downing Street uczucie cichej satysfakcji, ale byłoby dobrze, gdybyśmy byli w tym punkcie trzy miesiące temu – powiedział anonimowy członek brytyjskiego rządu w rozmowie z „Financial Times”.

Misję w Libii, której militarny potencjał USA określały jako mizerny, NATO prowadzi od pięciu miesięcy. 19 marca – dwa dni po tym, jak członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ zdecydowali o wprowadzeniu strefy zakazu lotów nad Libią i podjęciu niezbędnych działań w celu ochrony cywilów – francuskie, brytyjskie i amerykańskie wojska rozpoczęły operację militarną „Świt Odysei”. Na instalacje przeciwlotnicze Muammara Kaddafiego spadło wówczas m.in. ponad 110 rakiet Tomahawk wystrzelonych przez Amerykanów i Brytyjczyków.

Oficjalnie NATO przejęło dowodzenie nad libijską misją pod koniec marca. W sumie podczas operacji pod kryptonimem „Zjednoczony Obrońca” piloci sojuszu wykonali około 20 tysięcy lotów, w tym 7,5 tysiąca bombardowań.

Jak podaje sojusz, zachodni żołnierze zrównali z ziemią między innymi: 1130 instalacji wojskowych, 555 czołgów i wozów opancerzonych, 610 innych pojazdów wojskowych, 285 wyrzutni rakiet i 275 centrów dowodzenia. Strącili dziesięć samolotów i zatopili dziesięć okrętów należących do sił zbrojnych Kaddafiego. Jak ogłosił rzecznik Pentagonu David Lapan, amerykańscy lotnicy wzięli udział w ponad 5 tysiącach misji. Resztę lotów wykonali Brytyjczycy i Francuzi.

Sojusz odniósł w Libii kilka ważnych sukcesów: sojusznicy zgodzili się na operację o wiele szybciej niż w przypadku interwencji na Bałkanach w latach 90. Wśród żołnierzy NATO nie było dotąd ofiar, a w wyniku nalotów sojuszu zginęło bardzo niewielu cywilów. Do tego misja nie odbiegała zbytnio od mandatu wyznaczonego przez ONZ, choć kraje takie jak Rosja czy RPA przekonują, że NATO nadużyło uprawnień i przejęło rolę sił powietrznych rebeliantów.

Eksperci cytowani przez „Financial Times” i „Wall Street Journal” podkreślają jednak, że podczas operacji wyszły na jaw bardzo poważne braki europejskich sojuszników, którzy w kluczowych aspektach operacji musieli się uciekać do pomocy Amerykanów. – Libijska misja uwydatniła militarną słabość Europy – przekonuje Etienne de Durand z francuskiego think tanku IFRI. Podobnie uważa analityk z waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych. – Ta misja pokazała rzeczywistość, w której europejskie potęgi wydają na obronność mniej niż w przeszłości – stwierdził Anthony Cordesman. – NATO ma dużo szczęścia, że ta operacja nie przerodziła się w długoterminowy klincz – podkreślił analityk brytyjskiego IISS brygadier Ben Berry.

Rzecznik NATO pułkownik Roland Lavoie ogłosił, że sojusz będzie kontynuował operację w Libii. – Trzeba zadbać o bezpieczeństwo, odbudować gospodarkę i przygotować proces pojednania. Ważne, by dalsze działania nie były prowadzone osobno przez Brytyjczyków, Francuzów, Włochów czy Turków, ale by nadal były zintegrowane. Zobaczymy, czy to się uda – mówi „Rz” James Carafano z waszyngtońskiej Fundacji Heritage.

Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175