Rz: Czy decyzja o powstaniu zespołu to dobry pomysł?
Robert Tyszkiewicz:
Bardzo dobry. Taki pomysł przyniósł już efekt wiosną tego roku w naszym dialogu z Niemcami, gdy usadowienie przy okrągłym stole przedstawicieli rządów obu krajów oraz przedstawicieli mniejszości narodowych okazało się w dużej mierze skuteczne. Może nie doprowadziło do spełnienia wszystkich oczekiwań, ale z pewnością ruszyło sprawy z miejsca. Dziś możemy mówić o poczuciu umiarkowanego, ale jednak sukcesu.
Myśli pan, że w przypadku Litwy też będzie można mówić o sukcesie? Przez tyle lat słyszeliśmy już obietnice i deklaracje, z których nigdy nic nie wynikało.
Trójstronna formuła rozmów – z zaangażowaniem rządów oraz mniejszości narodowych – nadaje tej kwestii rangę najwyższego priorytetu. A zatem w jakiej formule, jeśli nie w takiej, mamy się wreszcie doczekać rozwiązań? Oczywiście od konkluzji pracy tego zespołu do wcielenia ich w życie jest jeszcze długa droga. Ale sam fakt, że rząd litewski akceptuje tę formę dialogu, uważam za sukces i dobry początek. Owszem, nie daje to pewności, ale daje nadzieję, że tym razem uda się zawrzeć porozumienie.