Fanatycy Boko Haram uderzyli w Boże Narodzenie, niemal równocześnie w kilku miejscach. W kościele św. Teresy w stolicy Abudży potężna eksplozja w tłumie wiernych wracających z porannego nabożeństwa zabiła
25 osób. Celem islamistów padły również kościoły w Dżos i Gadace. W sumie zabitych było 39.
Rok temu w Boże Narodzenie Nigerią wstrząsnęły podobne zamachy. Abudża i Dżos leżą w środkowej części Nigerii – między zdominowaną przez muzułmanów północą a chrześcijańskim południem. Zdaniem ekspertów Boko Haram, działając na styku obu kultur, chce doprowadzić do wojny domowej. 160-milionowa Nigeria, najludniejsze państwo Afryki, jest podzielona po równo między chrześcijan i muzułmanów.
– To nie są zwyczajne ataki wymierzone w ludność chrześcijańską – wyjaśnia w rozmowie z „Rz" Ona Ekhomu, nigeryjski ekspert ds. bezpieczeństwa i dyrektor Szkoły Zarządzania i Bezpieczeństwa. – Celem Boko Haram jest rząd, nie religia. Prezydent Goodluck Jonathan jest chrześcijaninem, stąd taki, a nie inny obiekt ataków islamistów.
Boko Haram (Zachodnia Edukacja Jest Grzechem) działa od 2002 r. Założył ją Mohammad Jusuf, radykalny duchowny, który postawił sobie za cel uczynienie z Nigerii państwa rządzonego przez szariat. Do 2009 r. próbowała realizować swój cel środkami politycznymi, ale potem zmieniła strategię. Jusuf skrytykował muzułmanów za to, że godzą się na zwierzchnictwo „nieislamskiego" rządu, i zaczął siać terror. Ofiarami zamachów padali nie tylko chrześcijanie. W sierpniu w zamachu na siedzibę ONZ w Abudży zginęły 23 osoby.