Wygląda na to, że lista przeciwników Władimira Putina w walce o fotel prezydencki nie będzie długa. Wczoraj upłynął termin zgłaszania kandydatur i oficjalną listę poznamy dopiero pod koniec miesiąca. Wiadomo już, że nie zabraknie na niej nazwisk żelaznych kandydatów na prezydenta, jak Grigorij Jawlinski, szef Jabłoka, czy Giennadij Ziuganow, przywódca rosyjskich komunistów. Do walki stają także Władimir Żyrinowski z Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji oraz Siergiej Mironow, były przewodniczący Sprawiedliwej Rosji. Najwięcej uwagi przyciąga jednak kandydatura 46-letniego miliardera Michaiła Prochorowa.
– W tym wyścigu Putin jest moim rywalem – stwierdził oligarcha, trzeci w Rosji pod względem zamożności. Przed rokiem tygodnik „Forbes" szacował jego majątek na 18 miliardów dolarów. Cieszy się on 10-proc. poparciem, ale wierzy w swoje zwycięstwo. – Prochorow byłby wymarzonym przeciwnikiem Putina w drugiej turze. Jako znany oligarcha nie ma najmniejszych szans na zwycięstwo w społeczeństwie, które wierzy, że wielkie fortuny powstały w nieuczciwy sposób – przekonuje „Rz" Cornelius Ochmann, ekspert niemieckiej fundacji Bertelsmanna. Jego zdaniem obecna kampania różni się zdecydowanie od wszystkich poprzednich, gdyż ma miejsce po niedawnych protestach w Moskwie, Petersburgu oraz innych miastach.
Kandydatem protestujących jest Grigorij Jawlinski, ale według zgodnej opinii obserwatorów nie ma on większych szans na przejście do drugiej tury. Z drugiej strony takiego buntu przedstawicieli rosyjskiej klasy średniej do tej pory nie było, co skłania wielu analityków do pewnej ostrożności w prognozowaniu wyników wyborów. Chodzi przede wszystkim o przewagę, jaką uzyska Putin.
– Oczywiście, że on wygra. To czysta arytmetyka. Premier ma najwyższe poparcie, niezależnie od tego, kto przeprowadza sondaże – mówi „Rz" politolog Kiriłł Tanajew z Fundacji Efektywnej Polityki w Moskwie. Sam Putin wyjątkowo rzetelnie przygotowuje się do głównego etapu kampanii wyborczej, zamierzając odbyć rekordową ilość podróży po kraju. W dzienniku „Izwiestia" przypomniał, że dzięki niemu Rosja jest państwem stabilnym, i że wyprowadził kraj z „głębokiego kryzysu oraz ślepej uliczki wojny domowej". – Znużenie Putinem jest w Rosji zauważalne, czemu premier stara się obecnie przeciwdziałać – tłumaczy Ochmann, przypominając, że wiele zależy od skali zapowiedzianej na 4 lutego kolejnej fali protestów.