Nowe dowody mogą podważyć oficjalną wersję zabójstwa Anny Politkowskiej, która w październiku 2006 r. zginęła na klatce schodowej bloku w Moskwie, gdzie mieszkała. Specjaliści, którzy prowadzą powtórną ekspertyzę dowodów rzeczowych, znaleźli kobiece DNA na pistolecie, z którego zastrzelono opozycyjną publicystkę.
„Ślady odkryto na wewnętrznych częściach broni. To nie była krew Politkowskiej ani jej kod genetyczny" – tłumaczył gazecie „Komsomolska Prawda" śledczy prowadzący sprawę. Przypomniał, że na „kobiecy ślad" natrafiono już wcześniej: zapisy z kamery wideo zainstalowanej na ulicy świadczyły, że Politkowską śledzili mężczyzna i kobieta o jasnych włosach. Jej tożsamości nie udało się ustalić.
O zamordowanie Politkowskiej oskarżono 38-letniego Czeczena Rustama Machmudowa. Został zatrzymany w maju ub.r. Przebywa w moskiewskim areszcie. W sprawie figurują m.in. dwaj jego bracia. Adwokat Machmudowa twierdzi, że jest niewinny, ponieważ próbki DNA pobrane z pistoletu nie pasują ani do kodu jego klienta, ani do jego rodziny. Obrońca podważa też wersję z nagraniem wideo, która obciąża Machmudowa. Twierdzi, że mężczyzna, który wyszedł z klatki schodowej tuż po wejściu do niej Politkowskiej, jest wysoki i chuderlawy. Jego klient zaś jest niski i otyły.
Rodzina Politkowskiej na nowe doniesienia reaguje ostrożnie. – Kobiece DNA na pistolecie niewiele znaczy. Profesjonaliści zacierają wszystkie ślady. Oczekujemy od śledczych innych dowodów winy lub niewinności oskarżonych – mówił syn Ilia. Mąż Politkowskiej, krytykującej wojnę w Czeczenii oraz władze na Kremlu, uznał, że nowe dowody „poprowadzą sprawę w fałszywym kierunku". – Po ponad pięciu latach śledztwa to dość nieoczekiwane odkrycie – mówi „Rz" Andriej Lipski z „Nowej Gaziety", w której pracowała Politkowska.