Korespondencja z Rzymu
1 lutego w samo południe dwóch elegancko ubranych mężczyzn w ciemnych okularach weszło do słynnego sklepu jubilerskiego „Roberto Coin" w Rzymie przy via del Corso koło Placu Hiszpańskiego. Mówili biegle po angielsku, ale między sobą porozumiewali się innym językiem. Grożąc pistoletem zakuli ekspedientki w kajdanki, które przynieśli ze sobą, opróżnili wystawę, gabloty i sejf. Zbiegli na skuterze z łupem o wartości 1,5 mln euro i twardym dyskiem komputera rejestrującego zapis kamer systemu bezpieczeństwa.
Rabusie na skuterze jadąc pod prąd tylko dzięki karkołomnemu manewrowi nie zderzyli się z taksówką. Wypadł im wtedy jeden z woreczków z łupem. Co więcej, jeden z rabusiów zostawił odcisk palca na innym woreczku, który przynieśli ze sobą, ale nieopatrznie w zamieszaniu porzucili w sklepie. Trzeci z rabusów stojący na czatach odjechał białą toyotą, ale jak wykazała analiza zapisu kamer przemysłowych, zatrzymał się nieopodal i kupił damską torebkę. W ten sposób policja wpadła na ślad 61-letniego Serba z Czarnogóry Mitara Marianovicia i aresztowała go w mieszkaniu na peryferiach Rzymu.
Rzymska policja jest pewna, że Marianović to jeden z ważniejszych „mózgów" gangu, który Interpol nawiązując do serii słynnych komedii kryminalnych z Peterem Sellersem nazwał „Różowe Pantery" i ściga od kilkunastu lat. Zdaniem Interpolu gang powstał po rozpadzie Jugosławii, a stworzyli go agenci i agentki jugosłowiańskich służb specjalnych pochodzący z Serbii i Czarnogóry, ze przyczyn zawodowych umiejący się świetnie zorganizować, maskować, fałszować dokumenty i posługiwać bronią. Władają również biegle językami obcymi.
Jak szacują fachowcy Interpolu, gang liczy około 200 świetnie wyszkolonych członków, którzy dokonali blisko 150 spektakularnych napadów na całym świecie. W sumie łupem rabusi padły precjoza o wartości pół miliarda dolarów. Gang cieszy się wielkim uznaniem świata przestępczego jak i podziwem kryminologów za brawurę, skuteczność i niekonwencjonalny, bezkrwawy modus operandi.