Syria: 356 dni rzezi

Osiem tysięcy zabitych, kilkadziesiąt tysięcy rannych, setki tysięcy wypędzonych. To bilans ostatniego roku walk. Szala zwycięstwa przechyla się na stronę syryjskiego dyktatora.

Publikacja: 15.03.2012 19:35

Syria: 356 dni rzezi

Foto: AFP

Rocznica rozpoczęcia protestów wymierzonych w Baszara Asada stała się dniem pokazu siły dyktatora. Według rządowych mediów na ulice syryjskich miast wyszły miliony jego zwolenników. Machające flagami państwowymi i plakatami z wizerunkiem prezydenta tłumy wzywały rebeliantów do złożenia broni i wyrażały poparcie dla pakietu reform zaproponowanych  przez władze.

Zdaniem obserwatorów Asad w ten sposób chciał pokazać światu, że odzyskał całkowitą kontrolę nad sytuacją. Że nadal cieszy się w kraju sporym poparciem, a Syryjczycy mają dość rozlewu krwi i chcą wrócić do normalnego życia. Nawet najbardziej mu nieprzychylni opozycjoniści nie zaprzeczają, że rzeczywiście – po roku krwawych walk – rewolucja wytraca impet.

Poważne walki toczą się tylko w trzech regionach kraju: w położonej centralnie mieście prowincji Homs, w południowym regionie Dara oraz na północnym zachodzie w rejonie Idlib. Wszędzie tam zaciska się pierścień okrążenia sił wiernych Asadowi, które tłumią bunt przy użyciu niezwykle brutalnych metod. Przeciwnicy reżimu są mordowani, w wypełnionych po brzegi więzieniach stosowane są tortury, a pociski artyleryjskie spadają na dzielnice mieszkalne.

Baszar Asad rzeczywiście cieszy się poparciem sporej części społeczeństwa. Przedstawicieli mniejszości religijnych – głównie alawitów i chrześcijan – oraz wielu świeckich obywateli, szczególnie przedstawicieli klasy średniej. Wszyscy oni się boją, że rebelia może wynieść do władzy islamskich fundamentalistów. Nie jest tajemnicą, że wielu Syryjczyków walczących z bronią w ręku przeciwko wojskom rządowym ma powiązana z organizacjami skrajnymi.

– Syryjczycy są rzeczywiście mocno podzieleni. Wielu z nich wychodzi z założenia, że lepszy jest znany diabeł od diabła nieznanego – powiedział „Rz" Jossi Mekelberg, ekspert ds. Bliskiego Wschodu z londyńskiego Chatham House. – Sporą część winy za to, co się dzieje, ponosi bierność  ze strony społeczności międzynarodowej, która nie jest w stanie działać i wesprzeć opozycji – dodał.

Wszelkie inicjatywy ONZ wymierzone w Baszara Asada zostały zablokowane w Radzie Bezpieczeństwa przez Rosję i Chiny. Kraje te otwarcie popierają dyktatora. Wczoraj

200 grup skupiających obrońców praw człowieka i organizacji humanitarnych z 27 krajów wystosowało specjalny list do Pekinu i Moskwy, w którym wezwały do położenia kresu rozlewowi krwi w Syrii.

– Asad tak straszliwie masakruje swoich obywateli, bo czuje, że ma mocne plecy. Uważa, że skoro stoją za nim Pekin i Moskwa, jest bezkarny. Może się jednak na tym mocno przejechać – podkreślił Mekelberg. – Nawet jeżeli uda mu się stłumić trwającą obecnie rebelię, to i tak nie wróżę mu długich rządów. Ten człowiek przelał za dużo krwi, żeby pozostać przy władzy. Syria pod jego rządami znajdzie się w międzynarodowej izolacji i prędzej czy później Asad będzie musiał ustąpić – dodał.

Niewykluczone, że cios przyjdzie od sąsiada i do niedawna bliskiego sojusznika, czyli Turcji. Ankara jest bowiem coraz bardziej zirytowana działaniami Asada, które destabilizują sytuację na jej własnym pograniczu. Na tureckie terytorium codziennie napływają bowiem setki syryjskich uchodźców. Wczoraj w Turcji pojawiły się głosy, że armia tego kraju może wkroczyć na syryjskie terytorium, aby utworzyć wzdłuż granicy specjalną strefę buforową, która miałaby powstrzymać zalew uciekinierów. Podobny krok może doprowadzić do konfrontacji Ankary z Damaszkiem.

Rocznica rozpoczęcia protestów wymierzonych w Baszara Asada stała się dniem pokazu siły dyktatora. Według rządowych mediów na ulice syryjskich miast wyszły miliony jego zwolenników. Machające flagami państwowymi i plakatami z wizerunkiem prezydenta tłumy wzywały rebeliantów do złożenia broni i wyrażały poparcie dla pakietu reform zaproponowanych  przez władze.

Zdaniem obserwatorów Asad w ten sposób chciał pokazać światu, że odzyskał całkowitą kontrolę nad sytuacją. Że nadal cieszy się w kraju sporym poparciem, a Syryjczycy mają dość rozlewu krwi i chcą wrócić do normalnego życia. Nawet najbardziej mu nieprzychylni opozycjoniści nie zaprzeczają, że rzeczywiście – po roku krwawych walk – rewolucja wytraca impet.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022