Korespondencja z Brukseli
Horst Reichenbach, niemiecki szef specjalnej grupy zadaniowej ds. Grecji, przedstawił wczoraj w Atenach drugi raport kwartalny o stanie greckiego państwa. Napisany urzędniczym językiem raport nie pozostawia złudzeń: grecka administracja nie funkcjonuje. Musi zostać zbudowana od nowa.
– Jesteśmy przykładem europejskiej solidarności, stworzonym na wyraźną prośbę samej Grecji – mówił Reichenbach.
Powołanie grupy zadaniowej zaproponował poprzedni premier Jeorjos Papandreu, gdy zorientował się, że nie jest w stanie wprowadzić reform, bo nie ma sprawnej machiny państwowej. Zdaniem zespołu Reichenbacha, w skład którego wchodzi 15 ekspertów urzędujących na stałe w Grecji oraz 30 w Brukseli, jest techniczna pomoc w reformach. Nawet 45 świetnie wyszkolonych urzędników nie podołałoby jednak takiemu zadaniu jak budowa administracji dla 11-milionowego państwa. Dlatego w każdej z dziedzin Grekom mają pomagać międzynarodowe instytucje (MFW, Komisja Europejska, ONZ i OECD) oraz 16 chętnych państw członkowskich UE. Wśród nich nie ma Polski.
Coś dobrego już się w Grecji dzieje. Dzięki pomocy zagranicznych ekspertów i zwiększeniu do 95 proc. progu unijnego współfinansowania przyspieszeniu uległo korzystanie z funduszy unijnych. Do 2013 roku Grecja ma do dyspozycji 20 mld euro, już 8 mld wypłacono, co jest proporcją nieznacznie wyższą od średniej unijnej.