Kiedy w grudniu zeszłego roku José Zapatero wyprowadzał się z siedziby premierów Hiszpanii po prawie ośmiu latach rządów, co czwarty jego rodak był bezrobotny, deficyt sięgał 8 proc. PKB, a kraj pogrążał się w recesji. Miesiąc wcześniej partia socjalistyczna poniosła druzgocącą porażkę w wyborach, uzyskując najgorszy wynik w historii. Władzę przejęła prawica.

Premier odchodził w atmosferze oskarżeń o ukrywanie prawdziwego zadłużenia państwa i złożenie Komisji Europejskiej niemożliwej do spełnienia obietnicy zredukowania deficytu do 4,4 proc. w roku 2012. Wcześniej ukrywał przed Hiszpanami katastrofalny stan finansów państwa, aż został przyparty do muru przez Brukselę, która zmusiła go do cięć.

Po odejściu ze stanowiska Zapatero zniknął na trzy miesiące ze sceny, by pojawić się teraz w roli mędrca pouczającego innych, jak racjonalnie zarządzać gospodarką. Zadebiutował w sobotę w Maracaibo (Wenezuela). Przemawiał do przedsiębiorców. – Naszym wielkim wyzwaniem – mówił o zagrożonej bankructwem Hiszpanii – jest przekształcenie modelu gospodarczego. Musimy przebudować tę jego część, która nadmiernie się rozwinęła wokół sektora nieruchomości i budownictwa – przekonywał polityk, który przez dwie kadencje zamiast przekształcać model gospodarczy Hiszpanii, wolał spełniać życzenia gejów i feministek. Jako główny powód kryzysu w Hiszpanii wskazał upadek amerykańskiego banku Lehman Brothers.

Organizatorzy forum gospodarczego w Maracaibo, na którym wystąpił, przekonywali, że złe doświadczenia polityków są równie interesujące jak dobre. Tłumaczyli, że zaprosili Zapatero, gdy okazało się, że były prezydent Brazylii Luiz Inácio Lula da Silva musi odwołać przyjazd z powodu chemioterapii. Odmówił też ponoć poprzednik Luli – Fernando Henrique Cardoso.

Zapatero zainkasował podobno za wykład w Maracaibo 60 tys. euro, tyle, ile dostaje zwykle jego socjalistyczny kolega, też były premier Felipe González, ale mniej niż były szef prawicowego rządu José Maria Aznar, któremu amerykańskie uniwersytety dają za występ  90 tys. euro. To i tak mało w porównaniu z 350 tys. dolarów, na jakie może liczyć za wykład były prezydent USA Bill Clinton. Wszystkich bije jednak na głowę były brytyjski premier Tony Blair, który w 2009 roku za trwający pół godziny wykład na Filipinach wziął 425 tys. euro.