Tekst z dodatku "Bitwy i wyprawy morskie"
z listopada 2011
Tragiczne losy „Goi", „Wilhelma Gustloffa" i „Steubena" zaciemniają jednak ogólny obraz wielkiej i skomplikowanej operacji, która pozwoliła przemieścić na zachód ponad 2 miliony ludzi. Mimo poniesionych ofiar ogólny stosunek strat – pisze brytyjski autor Prit Buttar w wydanej w Polsce kilkanaście dni temu książce „Pole walki Prusy. Szturm na niemiecki front wschodni 1944 – 1945" (Rebis, Poznań 2011) – okazał się zadziwiająco niski – nie przekroczył 0,5 proc.
Powodzenie operacji pod kryptonimem „Hannibal" w dużej mierze było zasługą 46-letniego kontradmirała Konrada Engelhardta, który opracował plany ewakuacyjne. Oficjalny rozkaz przygotowania tych planów – czyli wysłania drogą morską cywilów i wojska z rejonu wschodniego Bałtyku – otrzymał 15 stycznia 1945 r. od wielkiego admirała Karla Dönitza, naczelnego dowódcy Kriegsmarine.
Plany jednak planami, a Engelhardt nie mógł zarządzić ewakuacji bez rozkazu Dönitza, ten zaś doskonale wiedział, że nigdy nie zgodziłby się na to Führer. Przygotowania ewakuacyjne sabotował też komisarz obrony Rzeszy Erich Koch, nakazując statkom 1. Szkolnej Dywizji Okrętów Podwodnych natychmiastowe opuszczenie portu w Piławie. Na szczęście dowódca tej dywizji, komandor Fritz Poske zignorował rozkaz Kocha, utrzymując, że jest odpowiedzialny wyłącznie przed dowódcami marynarki wojennej i przed nikim więcej. Po konsultacji ze sztabem Kriegsmarine zostało ustalone, że po otrzymaniu z Kilonii hasła „Hannibal" statki wyjdą w morze, zabierając ze sobą tak wielu rannych i uchodźców, jak to tylko będzie możliwe. I 21 stycznia, po otrzymaniu meldunków o narastaniu tłumów uchodźców w Gdańsku, Gdyni i Piławie, Dönitz – czytamy – „rzucił swój autorytet na szalę i zaaprobował rozpoczęcie operacji »Hannibal«". Do ewakuacji użyto przede wszystkim wielkich jednostek służących dotąd za koszary dla załóg podwodnych dywizji szkoleniowych. Mogły one zabrać na pokład bardzo wiele osób, ale potrzeby i tak wielokrotnie przekraczały możliwości. W styczniu na transport morski oczekiwało już 100 tysięcy ludzi, szansę ewakuacji miał co piąty z nich.