Kabul przypominał wczoraj miasto frontowe w wojnie z talibami. Afgańską stolicą wstrząsnęła około południa seria wybuchów. Odgłosy eksplozji dochodziły z różnych miejsc. Źródła NATO mówiły początkowo o atakach w siedmiu różnych regionach stolicy. Okazało się wkrótce, że talibowie ostrzelali budynki kilku ambasad w centrum Kabulu i usiłowali wedrzeć się do siedziby parlamentu.
Głównymi celami były ambasady Niemiec, Wielkiej Brytanii i USA, położone wewnątrz hermetycznie zamkniętej od lat strefy w centrum miasta. Komando złożone najprawdopodobniej z sześciu – dziewięciu bojowników opanowało niewykończony budynek nieopodal ambasady Iranu i raziło stamtąd okoliczne budynki z granatników przeciwpancernych.
– Bierzemy odpowiedzialność za te ataki. Są częścią wiosennej ofensywy i planowaliśmy je od miesięcy – oznajmił później rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid. Ataki przeprowadzono także w dwu prowincjach Afganistanu. Nie ucierpiał nikt z liczącego 2500 żołnierzy i oficerów polskiego kontyngentu ani też polska ambasada w Kabulu położona z dala od centrum miasta. Do tej pory zginęło w Afganistanie 37 Polaków.
Demonstracja siły
Najbardziej spektakularne ataki miały miejsce w stolicy, za której bezpieczeństwo odpowiedzialna jest armia afgańska. Nad dzielnicą dyplomatyczną unosił się czarny dym.Widać było raz po raz błyski wybuchów i do późnych godzin nocnych rozbrzmiewały serie z karabinów. Najbardziej ucierpiała ambasada Wielkiej Brytanii. Pociski nie wyrządziły jednak innych szkód niż materialne.
Według wstępnych danych zginęło co najmniej 17 rebeliantów oraz dwu żołnierzy sił rządowych.