Gdy powstawała ESDZ, nierównowagę zauważono, ale pomysł, by dokonać korekty, tworząc kwoty dla niedoreprezentowanych nacji, upadł. Zapisano jedynie, wskutek długotrwałych zabiegów Jerzego Buzka i Jacka Saryusza-Wolskiego, cel równowagi geograficznej. Po dwóch latach od istnienia służby, czyli w 2013 roku, ESDZ ma być zweryfikowana również pod tym kątem. – Już widać, że równowagi nie będzie. Będę zabiegał o mechanizmy korekcyjne – zapowiada Saryusz-Wolski.
Skromna reprezentacja Polaków razi w ESDZ, która ma reprezentować interesy Unii na świecie w imieniu wszystkich państw członkowskich.
Kto zadba o Wschód
– Ma to wpływ na kierunek polityki UE. Gdyby było więcej Polaków i ludzi naszego regionu, większa byłaby wrażliwość Unii na sprawy wschodnie czy bezpieczeństwo energetyczne – uważa Saryusz-Wolski. W unijnych instytucjach stanowiska urzędnicze są obsadzane drogą konkursów. Teoretycznie wygrywają najlepsi, ale dba się też o równowagę geograficzną. Jak ją jednak zapewnić, jeśli przed 2004 rokiem w Brukseli nie było urzędników z naszego regionu? Dla Komisji Europejskiej zapewniono przejściowe kwoty po rozszerzeniu. Od 2004 do 2010 roku organizowano konkursy tylko dla osób z nowych państw członkowskich i to na różne szczeble. Od najniższych stanowisk sekretarskich i asystenckich poprzez najniższy szczebel samodzielny administratorów po średni szczebel kierowniczy szefów wydziałów, dalej dyrektorów i dyrektorów generalnych. System miał zapewnić obecność urzędników z nowej Europy, choć nie w liczbie porównywalnej ze starą Unią. Kwoty zostały wypełnione. Nierównowaga, która jest dziś, pozostanie na lata.