Gruzińskie Marzenie – tak nazywa się ugrupowanie Iwaniszwilego – jeszcze niedawno wydawało się jakąś efemerydą. Teraz okazuje się, że potrafi zmobilizować ogromne rzesze ludzi.
– Na pewno wygramy – wołał Iwaniszwili w niedzielę do kilkudziesięciu tysięcy swoich zwolenników. I wyjaśnił, czemu postanowił zająć się polityką.
– Osobisty dobrobyt nie przyniesie ci szczęścia, jeśli twój naród jest nieszczęśliwy, jeśli ponad pół miliona ludzi żyje poniżej granicy ubóstwa, gdy większość społeczeństwa duszona jest przez długi bankowe, gdy terytorium twojego państwa jest okupowane – powiedział.
Majątek Iwaniszwilego jest oceniany na 5,5 miliardów dolarów. Fortunę zbudował na prywatyzacji rosyjskich przedsiębiorstw i – jak twierdzą jego przeciwnicy – po dojściu do władzy będzie w Gruzji bronił interesów rosyjskich. Eksperci w Tbilisi obawiają się, że gdyby doszedł do władzy, to jego rządy zahamowałyby rozwój Gruzji zajmującej w światowych rankingach wolności gospodarczej wysokie miejsca.
– Wokół każdego oligarchy, chcącego zaistnieć w polityce, jest wielu rewanżystów. Możemy mieć do czynienia z nowym podziałem własności w naszym kraju. To stwarza zagrożenie dla rynku. Zdobycie władzy przez Iwaniszwilego może też zagrażać kursowi na zbliżenie z Europą, który obrała Gruzja, a także rezygnację z integracji z Unią Europejską – mówił gruziński publicysta Dmitrij Awaliani.