Prezydent Władimir Putin jeszcze nie podpisał kontrowersyjnej ustawy o wprowadzaniu drakońskich kar za „wykroczenia popełnione podczas wieców", a opozycja w Kaliningradzie już wie, jak rozwiązać ten problem: będzie protestować w Polsce.
Przeciwnicy władz na Kremlu oszacowali, że wyjazd do sąsiedniego kraju będzie ich kosztował taniej niż zapłacony mandat za przewinienie w trakcie protestów, który – po środowym zaakceptowaniu przepisów przez izbę wyższą rosyjskiego parlamentu – Radę Federacji – sięgnie 300 tysięcy rubli dla osób fizycznych (30 tys. zł), i 600 tysięcy rubli (60 tys. zł) – dla urzędników i milion rubli (100 tys. zł) dla osób prawnych, czyli organizatorów demonstracji.
Pierwszą akcję w Polsce kaliningradzka opozycja chce przeprowadzić w najbliższy weekend w przygranicznych Bezledach. – W Polsce rozpoczynają się mistrzostwa Euro 2012. Wybiera się tam wielu naszych rodaków. Będą świadkami naszej akcji protestacyjnej. Zobaczą ją także obywatele krajów UE przekraczający rosyjsko-polską granicę – uzasadniał szef związku zawodowego Trudowyje Brigady Wiktor Gorbunow. W Polsce Gorbunow chce walczyć o zwiększenie liczby kaliningradzkich przedszkoli. Do rejsowego autobusu ma zabrać flagi i plakaty. Przyłączą się do niego miejscowi komuniści i aktywiści opozycyjnej partii Jabłoko. Po oświadczeniu Gorbunowa rosyjskie portale pisały o nowym zjawisku w Rosji, jakim jest „turystyka polityczna, która rozpowszechni się na wszystkie sąsiadujące z Rosją państwa, w tym Polskę, Finlandię, Ukrainę czy Białoruś". Radziły władzom na Kremlu, by „wzmocniły placówki dyplomatyczne za granicą, gdyż będą oblegane przez przeciwników Putina".
Do pomysłu kaliningradzkiej opozycji sceptycznie podchodzą niektórzy eksperci. – Może ona oczywiście protestować w Polsce, ale to przecież nic nie zmieni. Demonstracje powinny wywierać wpływ na politykę wewnętrzną. Podobne efekty można uzyskać, protestując na przykład we Francji – mówi „Rz" Kiriłł Tanajew, szef Fundacji Efektywnej Polityki w Moskwie.
O odrzucenie dokumentu, który uderza w opozycję, apelowali do przewodniczącej Rady Najwyższej Walentyny Matwijenko obrońcy praw człowieka. Teraz skupią się na przekonywaniu prezydenta, by go zawetował. Rosyjska prasa pisała, że Putin ma czas na podjęcie decyzji do 12 czerwca. W tym dniu opozycja chce wyprowadzić ludzi na ulice.