„Doceniam pana wysiłki, aby nadać nowy impuls do przezwyciężenia resztek nieufności, które pozostały jeszcze po obu stronach granicy" – napisał prezydent Vaclav Klaus, odpowiadając na list prezydenta RFN Joachima Gaucka wystosowany z okazji 70. rocznicy niemieckiej masakry w czeskiej wiosce Lidice. Uroczystości odbyły się wczoraj w atmosferze, jakiej do tej pory w relacjach czesko-niemieckich nie było.
To zasługa prezydenta Gaucka, a także czeskich polityków, którzy w niespotykany dotychczas sposób zareagowali pozytywnie na gest ze strony Niemiec.
– Joachim Gauck nie tylko pisał w swym liście o Lidicach, ale także o drugiej wielkiej masakrze – w Lażakach, czego nie uczynił do tej pory żaden z liczących się niemieckich polityków – tłumaczy „Rz" prof. Hans-Hennig Hahn, zajmujący się relacjami czesko-niemieckimi. W dodatku prezydent Niemiec nie uczynił w swym liście żadnych aluzji do dekretów Benesza, na podstawie których wysiedlono po wojnie z Czechosłowacji 3 miliony Niemców, konfiskując ich mienie. Co więcej, zapewnił, iż świat potrzebuje takich przykładów „walki z okupantem i oporu przeciwko brutalnej dyktaturze". Masakry w obu wioskach w 1942 roku były odwetem niemieckich władz okupacyjnych za zamach czeskiego ruchu oporu na Reinharda Heydricha, protektora Czech i Moraw.
Zdaniem czeskiego historyka Pavla Suka list prezydenta Gaucka „jest jedną z najbardziej humanitarnych deklaracji strony niemieckiej po długich 70 latach". „Szacunek" – napisał Jan Zahradil, eurodeputowany, znany z niezwykle krytycznego stanowiska wobec Niemiec. Takich ocen było więcej.
– To, co się wydarzyło, jest kolejnym etapem normalizacji relacji czesko-niemieckich, podobnie jak to się dzieje w stosunkach pomiędzy Berlinem a Warszawą – mówi „Rz" Kai-Olaf Lang, ekspert niemieckiej fundacji Nauka i Polityka. W jego opinii Czechy nie mają tej wagi co Polska w niemieckiej polityce zagranicznej, jednak Berlinowi zależy niezmiernie na uporządkowaniu zaszłości historycznych ze wschodnimi sąsiadami.