Na razie chodzi o opłaty za tranzyt ropy, ale oznacza to, że jest szansa na zapobieżenie konfliktowi. Powstanie w lipcu 2011 r. niepodległego Sudanu Południowego miało zakończyć wieloletnią wojnę domową. Jednak problemy z wytyczeniem liczącej 1800 km granicy, zwłaszcza w części biegnącej przez tereny roponośne, stało się zarzewiem kolejnych sporów.
W doprowadzeniu do porozumienia pomógł Thabo Mbeki, negocjator Unii Afrykańskiej, były prezydent RPA. Północ domagała się rekompensaty za utracone pola roponośne w wysokości ponad 3 mld dol. i opłat za tranzyt ropy w wysokości 36 dol. za baryłkę, Południe dawało o wiele mniej. Brak zgody w tej kwestii spowodował przerwanie w styczniu wydobycia ropy przez Południe, co wstrząsnęło gospodarkami obu krajów.
Według nieoficjalnych informacji podawanych przez delegację Sudanu Południowego, kraj ten jednorazowo zapłaci Chartumowi 3,2 mld dol., a za jedną baryłkę – poniżej 10 dol.
Sudan chce też porozumienia w kwestii bezpieczeństwa. Powinno być zawarte po zakończeniu muzułmańskiego święta Ramadan, w końcu sierpnia, kiedy to dojdzie do spotkania prezydentów Północy – Omara Hasana Baszira oraz Południa – Salwy Kiira. Celem jest stworzenie strefy zdemilitaryzowanej po obu stronach granicy. Strony oskarżają się o wspieranie rebeliantów i wzniecanie niepokojów na pograniczu.
Wznowienie wydobycia i przesyłu ropy zajmie dodatkowo pół roku. Rurociągi zostały bowiem napełnione wodą i trzeba je teraz opróżnić i oczyścić.