Nasza własna Europa

Nie powinniśmy rezygnować z ważnych dla nas wartości – mówi szef węgierskiej dyplomacji János Martonyi

Publikacja: 27.10.2012 15:00

Nasza własna Europa

Foto: Bloomberg

Na ile niełatwa sytuacja gospodarcza wpływa na politykę zagraniczną Węgier?

Janos Martonyi

:  Sukces ekonomiczny jednoznacznie określa dziś pozycję państw. Kiedy węgierska gospodarka jest silna, to oczywiście podnosi rangę kraju i wpływa na jego międzynarodową ocenę. Z tego punktu widzenia nasza sytuacja wcale nie jest taka zła, jak mogłoby się wydawać.

Czy naprawdę są jakieś przesłanki świadczące o polepszaniu się sytuacji ekonomicznej Węgier?

– Wyraźnie widać poprawę naszych wskaźników makroekonomicznych, takich jak deficyt budżetowy, zadłużenie, bilans handlu zagranicznego czy koszty obsługi długu. Poziom CDS (instrument finansowy określający ryzyko kredyto-we – przyp. red.) jest najniższy od wielu lat. Wynosi dziś 250 – a więc mniej niż w przypadku Grecji, a nawet Włoch i Hiszpanii. Dzięki programowi robót publicznych poprawia się sytuacja na rynku pracy. Nie oznacza to oczywiście, że nie mamy problemów z instytucjami europejskimi.

No właśnie. Tydzień temu Komisja Europejska nie była skłonna zaakceptować pakietu oszczędnościowego Węgier. Ile w tym ekonomii, a ile motywacji politycznej?

– Są fakty takie jak to, że od początku członkostwa w UE mieliśmy nadmierny deficyt, a Bruksela nieufnie podchodzi do naszych danych. Weźmy jednak planowanie budżetu na bardzo trudny rok 2013. Przedstawiliśmy już dwa pakiety korygujące na łączną sumę 764 mld forintów, czyli ok. 2,6 proc. PKB. Pierwszy pakiet KE oceniła negatywnie, przedstawiliśmy więc kolejny. I znów słyszymy, że coś jest nie tak. Czy jest w tym motywacja polityczna? Niech każdy sam to oceni. My uznajemy, że z pułapki zadłużenia musimy się wydobyć i dostosujemy się do wymogów UE. Rozbieżności między nami a Komisją Europejską istnieją, podobnie jak w wypadku innych państw.

– Ale Portugalii czy Hiszpanii Komisja nie grozi karami za nadmierny deficyt.

– Nie mam pretensji o to, że Komisja Europejska wykazuje elastyczność w jednych sytuacjach, a surowość w innych, bo przecież celem nadrzędnym jest zachowanie stabilności całej konstrukcji europejskiej. Jednak muszę próbować bronić naszych interesów, kiedy czuję, że stosowane są podwójne standardy. Zresztą surowe potraktowanie nas musiało mieć swoje konsekwencje. Kiedy w 2010 r. nie zezwolo-no nam na przejściowe przekroczenie deficytu, to siłą rzeczy musieliśmy wykonać posunięcia, za które później nas krytykowano, takie jak wprowadzenie podatku bankowego i innych podatków kryzysowych.

A może Węgry są karane za demonstrowanie odrębności i postaw niezgodnych z dominującym dziś modelem europejskiej poprawności?

– Nie jest moim zadaniem określanie, na ile na poziomie europejskim działają czynniki subiektywne, jednak niewątpliwie Węgry są dziś przypadkiem szczególnym. Wobec Węgier istnieje antypatia, po pierwsze, na tle ideologicznym, po drugie, z powodów gospodarczych. Względy ideologiczne wpisują się w podziały europejskie. Są tacy, którym nie podoba się, że w konstytucji przywołujemy pojęcie rodziny albo irytuje ich cytowanie hymnu, w którym jest odwołanie do Boga. Innym z kolei właśnie to się podoba, mówią: „tak trzeba, my też tego chcemy". Ja stoję na stanowisku, że nie powinniśmy rezygnować z ważnych dla nas wartości i nadal powinniśmy dążyć do realizowania naszych celów.

Viktor Orbán podczas wiecu 23 października powiedział „nie zaakceptujemy zagranicznych rządów". Do kogo były adresowane słowa premiera? Do międzynarodowych instytucji finansowych? Do Unii Europejskiej?

– Te słowa padły nie po raz pierwszy. Myślę, że jest w nich globalny przekaz: „niech międzynarodowy świat pieniądza nie próbuje sterować tym krajem".

Tego samego dnia wystąpienia z UE zażądał też przywódca skrajnie nacjonalistycznego Jobbiku, Gábor Vona. Czy to oznacza, że Węgrzy przejawiają dziś antyeuropejskość?

– Wzrost eurosceptycyzmu  widać we wszystkich krajach UE. Nie chcę tu wymieniać państw Europy Zachodniej, w których wyniki wyborów wskazują na nastroje antyunijne znacznie radykalniejsze niż w naszym kraju. Na Węgrzech antyeuropejskość stała się znakiem rozpoznawczym radykalnej prawicy, ale nie jest to cecha wyróżniająca tylko te ugrupowania – na Zachodzie rośnie w siłę równie radykalna antyeuropejska lewica. Zresztą nie ma obowiązku być euroentuzjastą. Mimo że ja sam nadal wierzę w projekt europejski, nie wymagam tego od wszystkich. Co się zaś tyczy Jobbiku – w przypadku tego ugrupowania problemem nie jest żądanie wystąpienia Unii, lecz niedopuszczalna stylistyka i agresywny język.

Przemawiając na UW, mówił pan o konieczności łączenia idealizmu z realizmem. Na ile niezbyt duże państwo ma możliwości skutecznej obrony swoich interesów?

– Nawet najmniejsze państwo ma taką możliwość. Na poziomie europejskim w wielu kwestiach wymagana jest jednomyślność. Potrzeba głosu Malty, Cypru czy Luksemburga. A jeśli mówimy o kilku państwach, jak choćby o Grupie Wyszehradzkiej, to ich głos liczy się jeszcze bardziej.

Jak ważna jest dla Węgier współpraca regionalna?

– Jest coraz ważniejsza i na szczęście coraz lepiej funkcjonuje. Polska, Węgry, Czechy i Słowacja rozszerzają współpracę  w takich dziedzinach, jak infrastruktura komunikacyjna i energetyczna, zwiększają wymianę handlową. Najważniejsze, że w Unii staliśmy się czynnikiem na tyle ważnym, że np. nie wiem czy bez państw wyszehradzkich udałoby się zakończyć proces akcesyjny Chorwacji. Dzisiaj występujemy wspólnie, nawet kiedy wiemy, że są kwestie nas dzielące. Przykładem jest wspólne działanie w obronie funduszy spójności.

Czyżby to kryzys ożywił wcześniej nieco więdnącą współpracę regionalną?

– Kryzys miewa czasami zaskakująco pozytywne oddziaływanie. Mogę się z tego tylko cieszyć, bo od czasów CEFTA zawsze działałem na rzecz  współpracy państw Europy Środkowo-Wschodniej. Cieszę się też, że nie sprawdziły się proroctwa głoszące, że po wejściu do UE współdziałanie regionalne nie będzie miało znaczenia. Dzieje się odwrotnie – od czasu wstąpienia do Unii odkrywa-my, że w jej ramach mamy coraz więcej wspólnych interesów.

—rozmawiał Jarosław Giziński

Na ile niełatwa sytuacja gospodarcza wpływa na politykę zagraniczną Węgier?

Janos Martonyi

Pozostało 99% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022