Ekshumacja to efekt zakończonego w lipcu śledztwa wpływowej katarskiej telewizji al Dżazira. Wynikło z niego, że w rzeczach osobistych zmarłego osiem lat temu palestyńskiego przywódcy wykryto wysokie dawki promieniotwórczego polonu 210. Wywołało to skojarzenia ze śmiercią w wyniku napromieniowania polonem wroga Kremla Aleksandra Litwinienki (w listopadzie 2006 roku w Londynie). I spekulacje, że skoro polon był w szczoteczce do zębów, grzebieniu i arafatce, to zapewne był i w ciele Jasera Arafata.
Wielu palestyńskich polityków nie czeka na wyniki ekshumacji. Uważają, że za otruciem Arafata kryli się Izraelczycy. Są też opinie, że za zamachem stoi Mohamed Dahlan, jeden z byłych polityków Fatahu.
Chaled Meszal, lider Hamasu, radykalnego ugrupowania, które zwalcza partię Arafata, Fatah, a w Strefie Gazy, gdzie rządzi, niszczy po nim ślady, nie ma wątpliwości. – Izrael zabił Arafata – powiedział Meszal amerykańskiej telewizji CNN w zeszłą środę w Kairze, gdzie uczestniczył w negocjacjach w sprawie rozejmu między Hamasem a Izraelczykami. Prowadząca wywiad Christiane Amanpour nie zareagowała.
Izrael zaprzecza oskarżeniom. I zapewne czeka na rozwój wypadków. Przed kilku laty izraelska prasa pisała, że zabicie Arafata przyniosłoby Izraelowi więcej szkód (wizerunkowych) niż korzyści. Teraz „Times of Israel” cytował lekarza z francuskiego szpitala, w którym zmarł Arafat, że nie może być mowy o otruciu. Symptomów zatrucia polonem nie sposób przeoczyć – zapewniał inny znany francuski medyk.
Badania rzeczy osobistych Arafata na zlecenie al Dżaziry wykonał szwajcarski Instytut Radiofizyczny w Lozannie.