Wstępne wyniki niedzielnych wyborów wskazują, że przewodniczący zwycięskiej Partii Liberalno-Demokratycznej (LDP) Shinzo Abe powróci na fotel premiera (stanowisko to piastował już w latach 2006–2007). Japończycy wybrali prawicowy model rozwoju.
LDP spodziewa się ponad 300 mandatów w liczącym 480 miejsc parlamencie. Wspierająca ją mniejsza partia liberalna Nowa Komeito zdobyła 25-30 mandatów, co znaczy, że koalicja obu ugrupowań może liczyć na wygodną większość dwóch trzecich. To z kolei pozwoli na odrzucanie sprzeciwu senatu, w którym obie partie nie mają większości.
Wybory zakończyły się upokarzająca klęską rządzącej od 2009 roku Partii Demokratycznej (DPJ) ustępującego premiera Yoshihiko Nody. Zdobyła ona 60-75 mandatów, czyli zaledwie piątą część dotychczasowego stanu posiadania. Z kolei na 47 mandatów liczy nowa, skrajnie prawicowo-nacjonalistyczna Japońska Partia Odrodzenia pod wodzą byłego burmistrza Osaki Toru Hashimoto. Wspierał go aktywnie główny sprawca konfliktu z Chinami wokół wysepek Senkaku/Diaoyu, były gubernator Tokio, Ishihara Shintaro.
Wielki triumf Shinzo Abe oznacza, że Japończycy najwyraźniej puścili w niepamięć 60-letni okres powojennych rządów Partii Liberalno-Demokratycznej, który skończył się takim nagromadzeniem skandali korupcyjnych i nadużyć władzy, że wyborcy w 2009 roku woleli powiedzieć „dość” i przekazać ster rządów konkurencyjnej Partii Demokratycznej (DPJ).
Lekarstwo okazało się jednak gorsze od choroby. Demokraci zademonstrowali podczas swoich zaledwie trzyletnich rządów wyjątkową nieudolność, czego ilustracją był fakt, że na fotelu premiera w tym czasie zasiadało aż trzech polityków. Nie tylko nie znaleźli żadnego cudownego środka na wyjście z permanentnego kryzysu i pokonanie recesji zagrażającej Japonii już od dwóch dekad, tak jeszcze oblali egzamin, jakim w kwietniu 2011 r. okazała się katastrofa Tohoku – trzęsienie ziemi, tsunami i związana z tym groźna awaria elektrowni jądrowej w Fukushimie.
W oczach Japończyków akcja ratunkowa prowadzona była nieudolnie, późniejsze decyzje związane z odbudową zniszczonych terenów też były niewłaściwe. Jeszcze bardziej nie podobała im się polityka gospodarcza rządu – szczególną irytację wywołało znaczne podniesienie podatku obrotowego tłumaczone kosztami odbudowy (dodatkowo decyzja ta doprowadziła latem do buntu w Partii Demokratycznej pod wodzą wpływowego posła Ichiro Ozawy). Oliwy do ognia dolało zeszłotygodniowe oświadczenie koncernu TEPCO, operatora elektrowni, że do katastrofy przyczynił się długo ukrywany przez władze błąd ludzki.
Sprawa przyszłości energetyki jądrowej była bodaj jedyną, która budziła wątpliwości wyborców w programie Shinzo Abe. W odróżnieniu od ustępujących demokratów LDP nie chce zamknięcia elektrowni atomowych, uważając, że byłoby to posunięcie zbyt kosztowne, a poza tym uzależni kraj od importu surowców energetycznych.