Oto przykład: Włoch przybywa do Amsterdamu na wakacje i udaje się do jednego z coffee shopów. Niestety, naraża na ryzyko zarówno siebie, bo jest cudzoziemcem, jak i właściciela, bo od 1 stycznia 2013 roku powinien on zakazać wchodzenia do swego przybytku takim gościom – w tak obrazowy sposób wyjaśnia rząd holenderski na swej stronie internetowej zmiany zasad korzystania z osławionych coffee shopów.
Tak brzmi eufemistyczna nazwa lokali, gdzie odbywają się handel i konsumpcja haszyszu i marihuany i gdzie od dziesiątków już lat kolejne pokolenia amatorów miękkich narkotyków raczyły się nimi w majestacie prawa i po przystępnych cenach.
Amsterdam się nie podda
Złoty okres już się jednak powoli kończy, co nie oznacza, że z nastaniem nowego roku przejdzie definitywnie do historii. Nawet dla zagranicznych turystów. Rząd premiera Marka Ruttego chce ich tego rodzaju przyjemności pozbawić, co ma być jednym z elementów polityki ograniczania swobodnego dostępu do miękkich narkotyków.
– Nie ma mowy o tym, aby 1,5 mln zagranicznych turystów odwiedzających co roku Amsterdam miało skonstatować, że nie ma tu już marihuany – ogłosił niedawno Eberhardd van der Laan, burmistrz Amsterdamu, zapowiadając, że nie podporządkuje się nowym regulacjom. Podobnie chce postąpić wielu innych burmistrzów z północy kraju.
Na południu jest inaczej, ale o tym za chwilę.