Obrady na ten temat odroczono. Premier Enda Kenny zarzecza, jakoby w rządzie miało dojść do rozłamu.
W Irlandii obowiązuje jedno z najsurowszych praw dotyczących usuwania ciąży. Jest ona dopuszczalna tylko wtedy, gdy zagrożone jest życie (nie zdrowie) matki. Według nowego projektu aborcja byłaby dopuszczalna także wtedy, gdy matka grozi popełnieniem samobójstwa, czyli istnieją poważne przesłanki zagrożenia jej życia.
Projekt powstał po wydarzeniu, które miało miejsce w 1992 roku. Ogromne kontrowersje wywołała historia 14-letniej dziewczyny, która zaszła w ciążę w wyniku gwałtu. Chciała ona legalnie pojechać do Wielkiej Brytanii, by tam dokonać aborcji. Prokurator generalny wystąpił jednak do sądu o zakaz podróży dla dziewczyny. Sąd Najwyższy podjął decyzję o zezwoleniu jej na wyjazd, argumentując tę zgodę depresją i chęcią popełnienia samobójstwa przez ofiarę gwałtu. Przypadek ten dziś nosi nazwę "przypadku X" i na niego powołują się zwolennicy ruchu pro-choice.
Kolejnym argumentem zwolenników złagodzenia ustawy antyaborcyjnej jest ubiegłoroczny przypadek 31-letniej Savity Halappanavar, która w 17. tygodniu ciąży trafiła do szpitala uniwersyteckiego w Galway w zachodniej Irlandii. Lekarze stwierdzili, że płód umiera, ale odmówili aborcji twierdząc, że trzeba czekać, aż stanie się to samoistnie. W efekcie kobieta zmarła cztery dni później na skutek posocznicy.
Projekt złagodzenia ustawy antyaborcyjnej dzieli jednak koalicyjny rząd Irlandii. Podzielona w tej kwestii jest nawet główna partia Fine Gael.