To może być najciekawsze starcie na trwającym w Petersburgu szczycie G20, czyli przywódców najważniejszych państw świata.
Starcie między krajami, które są w dwóch nawet bardziej elitarnych klubach niż G20 - wśród (pięciu) stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ i w grupie G8.
Poszło o Syrię i stanowisko Wielkiej Brytanii w sprawie interwencji w tym kraju. Premier David Cameron chciałby to uczynić wraz z Amerykanami, ale taką możliwość odrzuciła, nieoczekiwanie, Izba Gmin. Jakie więc jest ostateczne stanowisko Brytyjczyków? - dopytywali rosyjscy dziennikarze rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, co przytoczyły media brytyjskie, najpierw BBC.
I usłyszeli, że to nie ma znaczenia, bo Brytania jest wielka z nazwy, a tak naprawdę "to po prostu mała wyspa, na którą nikt nie zwraca uwagi".
Nikt z Brytyjczyków nie słyszał tej obrazy na własne uszy, ale w otoczeniu brytyjskiego premiera potraktowano ja poważnie. Jeden z jego współpracowników, cytowany anonimowo przez portal dziennika "Daily Telegraph", zażądał wyjaśnień od Rosjan - gospodarzy szczytu G20.