Kijów wypełnił już sporo warunków postawionych przez Brukselę, modernizując swój system prawny. Z wyjątkiem jednego – uwolnienia byłej premier.
– Nikt nie ma złudzeń, że refom na Ukrainie nie da się wprowadzić z dnia na dzień i dlatego tak wielkiego znaczenia nabiera sprawa Julii Tymoszenko – tłumaczy „Rz” Kai- -Olaf Lang z Fundacji Nauka i Polityka, rządowego think tanku w Berlinie. Była premier odsiaduje karę siedmiu lat więzienia za podpisanie niekorzystnych dla Ukrainy umów gazowych z Rosją. Europejscy politycy dopatrują się jednak w tym wyroku zamiarów eliminacji przeciwnika politycznego obecnych władz. – Prezydent Ukrainy chce rozwiązania problemu Tymoszenko, będącego przeszkodą dla stowarzyszenia z UE, ale nie może przekroczyć obowiązującego prawa – tłumaczył kilka dni temu w Brukseli Wsiewołod Czencow, dyrektor w ukraińskim MSZ.
Teoretycznie rzecz biorąc, prezydent Janukowycz mógłby zastosować wobec Tymoszenko prawo łaski, jak to zrobił już w stosunku do Jurija Łucenki, byłego szefa MSW, towarzysza Tymoszenko z czasów pomarańczowej rewolucji, skazanego na cztery lata za nadużycia finansowe.
Kijów twierdzi jednak, że przypadek byłej premier jest pod względem prawnym zdecydowanie inny. Jest to tłumaczenie mało przekonujące, zwłaszcza w świetle niedawnego orzeczenia Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który uznał, że jej uwięzienie ma wyraźny kontekst polityczny i nosi cechy wybiórczego stosowania prawa.
Wysłannicy Parlamentu Europejskiego Aleksander Kwaśniewski oraz były szef PE Pat Cox proponują więc władzom ukraińskim wyrażenie zgody na wyjazd na leczenie Julii Tymoszenko do kliniki w Berlinie. Miałoby to usunąć ostatnią już przeszkodę do podpisania przełomowego dla Ukrainy porozumienia z UE. Około dwudziestu razy spotykali się już w tej sprawie z prezydentem Janukowyczem. Bez rezultatu.