Sensacyjne słowa prezydenta Białorusi padły 7 października podczas wizyty na zakładzie BiełAZ (białoruski producent pojazdów rolniczych i budowlanych). Mówiąc o nowej polityce prorodzinnej rządu, Łukaszenko zaskoczył nawet swoich bliskich współpracowników.
– Zastanawiamy się jak pomoc kobietom. Zaproponowano mi projekt „Duża rodzina". Według niego kobieta, która urodzi pierwsze dziecko dostaje 10 tys. dolarów (równowartości 32 tys. złotych), za drugie dziecko zapłacimy 20 tys. dolarów, a za trzecie nawet dwa razy tyle – oświadczył Łukaszenko. – Jeśli nie będziemy mieli wzrostu demograficznego, to nie ma co mówić o niepodległości – przekonywał białoruski prezydent.
Wypowiedź Łukaszenki, gdzie mowa jest o tysiąca dolarów, transmitowała lokalna telewizja CTV. We wszystkich komunikatach rządowych jego słowa zostały jednak zacytowane bez podania konkretnych liczb. Łukaszenko rzucając obietnice, ewidentnie nie zdawał sobie sprawy, że nie jest pomysł prosty w realizacji. Nowego projektu rządowego w tej sprawie nikt nie widział.
Białoruska niezależna gazeta Nasza Niwa podliczyła, że realizacja wspomnianego przez prezydenta projektu w białoruskich warunkach wynosi ponad 2 mld. dolarów. Gazeta opiera się na danych białoruskiego urzędu statystycznego Biełstat, według którego w zeszłym roku na Białorusi urodziło się ponad 116 tys. dzieci (wśród nich jako pierwsze dziecko 60 tys., drugie 43 tys., trzecie 10,6 tys.).
Kwota 2 mld. dolarów jaką trzeba by wypłacić rodzicom tych dzieci, jest kwotą nieosiągalną dla białoruskiego budżetu. Jest to 15 procent wszystkich wydatków które zamierza ponieść państwo białoruskie w tym roku. Dla porównania, łączny budżet ministerstwa kultury, zdrowia, sportu i edukacji Białorusi w 2013 roku wyniósł dokładnie 2 mld. dolarów. Projekt Łukaszenki jest więc droższy w realizacji od utrzymania czterech resortów państwowych.