Saudyjczycy stali się najbliższym arabskim sojusznikiem USA na Bliskim Wschodzie odkąd powstało ich królestwo w 1932 r. Od tego czasu Amerykanie rozbudowując swe bazy wojskowe zapewniali im bezpieczeństwo, a Arabia Saudyjska dbała o obfite i niczym nie zakłócone dostawy ropy naftowej dla sojusznika. Co ciekawe, dotąd prawie żadne informacje o kryzysach na linii Rijad-Waszyngton nie przedostawały się do opinii publicznej. Nie ma jednak cienia wątpliwości że do nich dochodziło, choćby ze względu na próby układania się Saudów z Adolfem Hitlerem w 1939 r. czy na to, że za zamachami z 11 września 2001 r. w zdecydowanej większości stali obywatele Arabii Saudyjskiej, a wyznawany w tym kraju wahhabizm w najradykalniejszej postaci sprzyja terroryzmowi.
Pierwszy głośny zgrzyt na linii Waszyngton-Rijad pojawił się już w pierwszej połowie października, gdy Arabia Saudyjska podjęła bezprecedensową decyzję o nieprzyjęciu miejsca niestałego członka w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. „Królestwo Arabii Saudyjskiej uważa, że metody i mechanizm działania oraz podwójne standardy w Radzie uniemożliwiają jej odpowiednie branie odpowiedzialności za pokój światowy" – głosiło wydane wówczas oświadczenie saudyjskiego MSZ. Później szef tego resortu sprecyzował, że „to komunikat do USA, nie do ONZ".
Saudyjczykom od dawna nie podobało się stanowisko Rosji i Chin wobec konfliktu w Syrii, co wielokrotnie wyrażali, ale gdy Rijad nie przyjął miejsca w Radzie natychmiast pojawiły się spekulacje, że to wyraz sprzeciwu przede wszystkim wobec polityki Waszyngtonu.
Jak wyglądały rozmowy Johna Kerry'ego w Rijadzie na razie nie wiadomo. Poinformowano jedynie, że najpierw miał się spotkać z szefem dyplomacji księciem Saudem al-Faisalem, a później z królem Abdullahem. - Sądzę, że (Kerry – przyp. red.) przyjechał dokonać zmiany. Istnieje wiele problemów i nieporozumień między naszymi krajami, choć sojusznikami jesteśmy od ponad 70 lat – komentował szef saudyjskiej komisji spraw zagranicznych Abdullah al-Askar.
- Saudyjczycy nie zmienią zdania, jak długo nie dostaną dowodów, że zmieniła się polityka Stanów Zjednoczonych – mówi Mustafa Alani, analityk Gulf Research Centre w Genewie. Jego zdaniem Rijad oczekuje m.in. gwarancji, że syryjska konferencja pokojowa tzw. Genewa 2, zapowiadana na drugą połowę listopada, będzie już ostatnim tego typu spotkaniem zakończonym odsunięciem prezydenta Baszara Asada od władzy. Na razie – jak wynika z nieoficjalnych informacji przekazanych przez amerykańskich dyplomatów – Kerry był w stanie zapewnić Saudyjczyków, że Irańczyków nie zaprosi na rozmowy do Genewy, jak długo Teheran nie zgodzi się na oddanie władzy przez syryjski reżim (dziś Iran jest jednym z kluczowych sojuszników rządu w Damaszku).
Co jeśli do porozumienia między Arabią Saudyjską a USA jednak nie dojdzie? Magazyn „Foreign Policy" twierdzi, że wachlarz możliwości Rijadu, by wywierać presję na Waszyngton jest spory. Jedną z nich jest oczywiście choćby częściowe przykręcenie kurka z ropą naftową, co natychmiast odbiłby się na wychodzącej z kryzysu amerykańskiej gospodarce. Może się jednak okazać, że jest to najlepszy z możliwych scenariuszy.