Niepodległość ponad wszystko

Mimo oporu Madrytu Katalonia nie rezygnuje z przygotowań do referendum na temat niepodległości.

Publikacja: 31.01.2014 00:54

Demonstracja przeciwników niepodległości Katalonii (październik 2013). Według sondaży stanowią jedną

Demonstracja przeciwników niepodległości Katalonii (październik 2013). Według sondaży stanowią jedną czwartą mieszkańców

Foto: AFP

Na barcelońskiej Rambli wszystko po staremu, tylko nieco mniej turystów. Zaledwie kilkanaście stopni ciepła, nieco deszczu, leniwie i spokojnie. Ale kipi w polityce, czego dowodem chociażby czwartkowa manifestacja zwolenników niepodległości na placu Katalońskim oraz napisy „Independencia" (niepodległość) na fasadach domów nieco dalej od centrum, gdzie służby miejskie nie nadążają z ich usuwaniem. To hasło przewodnie wszystkiego, co dzieje się dzisiaj w Katalonii.

– Jestem Katalończykiem, ale nie będę głosował za niepodległością. Europa musi trzymać się razem, a nie dzielić – przekonuje kierowca taksówki. – Nie jestem za niepodległością, bo chociaż urodziłam się tutaj, pochodzę z Andaluzji, mąż z Madrytu i nie widzimy sensu podziału Hiszpanii – mówi Mireia, recepcjonistka w hotelu. Ale wynik mojej błyskawicznej ankiety na ulicy będącej przedłużeniem Rambli to jednak 5 : 3 za niepodległością.

Niemal wszyscy, którzy są „za", mówią jednak nie o odrębności kulturowej i językowej Katalonii, lecz o pieniądzach. Mianowicie, że władze centralne w Madrycie doją budżet Katalonii, co kosztuje region 15 mld euro rocznie. – Jaka byłaby dzisiaj Katalonia, gdyby zainwestować te pieniądze na miejscu – mówi Joaquim, właściciel kiosku z gazetami. Nie przekonują go argumenty, że janosikowego nie wymyślono w Madrycie i podobny system funkcjonuje właściwie wszędzie.

Parlament Katalonii postanowił niedawno ogromną większością głosów, że 9 listopada tego roku odbędzie się referendum w sprawie niepodległości liczącego 7,5 mln mieszkańców regionu.

Ma on już i tak ogromny zakres autonomii. Ale to Katalończykom nie wystarcza. Z ostatnich badań wynika, że co najmniej 55 proc. chce więcej. Zaledwie 25 proc. mówi, że jest przeciwko oderwaniu regionu od Hiszpanii. Ogromna większość, bo trzy czwarte, chce referendum. Są przekonani, że czas na ostateczną rozgrywkę z Madrytem.

Znane są już pytania, na które powinni odpowiedzieć  Katalończycy. „Czy chce Pani \Pan, aby Katalonia była państwem?" – brzmi pierwsze. W wypadku pozytywnej odpowiedzi kolejne i ostatnie pytanie brzmi: „Czy che Pani/Pan, aby Katalonia stała się niepodległym państwem?".

Za niepodległością jest premier Katalonii Artur Mas, podobnie jak jego rządząca Katalonią partia Konwergencja i Związek. Ale na na niemal każde pytanie, jaka będzie przyszłość Katalonii, premier odpowiada: „Nie wiem". Nie jest do końca pewien, jaki będzie wynik referendum. Nie jest w stanie przewidzieć reakcji Madrytu. Nie wie też, co będzie, gdy większość opowie się za tym, aby Katalonia była państwem, ale niekoniecznie niepodległym.

Wie jedno, że rząd w Madrycie nigdy nie uzna legalności przygotowywanego referendum. A ma do tego konstytucyjne prawo. – Jeżeli władze centralne nie zmienią zdania, nasz parlament uchwali ustawę, w której zamiast słowa „referendum" znajdzie się określenie „konsultacje społeczne" – zapewnia premier Mas. Tego już Katalonii Madryt zabronić nie może. Tak czy owak głosowanie się odbędzie.

Premier Mas przyjmuje grupę zagranicznych dziennikarzy w okazałym pałacu rządowym z początków XV wieku. Jest 129. przywódcą Katalonii w historii, licząc od 1359 r., kiedy to region położony na północnym wschodzie obecnej Hiszpanii uzyskał po raz pierwszy niezależność. Stracił ją w 1714 r., kiedy opowiedział się po złej stronie w hiszpańskiej wojnie sukcesyjnej. Potem był jeszcze krótki okres niezależności w XIX wieku oraz w latach 30. ubiegłego wieku. Wszystko zakończyło objęcie władzy przez gen. Franco. Dopiero po jego upadku Katalonia odzyskała dużą część starych przywilejów.

Katalończycy wraz z kryzysem gospodarczym w Hiszpanii zaczęli snuć marzenia, że jako bogaty region dadzą sobie doskonale radę sami. O nastrojach panujących obecnie niech świadczy najlepiej decyzja nietransmitowania bożonarodzeniowego pozdrowienia króla Juana Carlosa przez katalońskie stacje telewizyjne. W czasie przemówienia króla związki zawodowe zorganizowały krótki półgodzinny strajk. Oficjalnym jego uzasadnieniem był protest przeciwko oszczędnościom w publicznej telewizji. Zresztą katalońska telewizja i tak ignoruje bardzo często resztę Hiszpanii, co widać wyraźnie w prognozach pogody. Można się z nich dowiedzieć więcej o tym, co będzie się działo na południu Francji niż w Madrycie.

– Nic nie jest już w stanie nas zatrzymać. Katalonia musi otrzymać to, na co zasługuje – przekonuje Roger Abbinyan, szef katalońskiej dyplomacji.

Na barcelońskiej Rambli wszystko po staremu, tylko nieco mniej turystów. Zaledwie kilkanaście stopni ciepła, nieco deszczu, leniwie i spokojnie. Ale kipi w polityce, czego dowodem chociażby czwartkowa manifestacja zwolenników niepodległości na placu Katalońskim oraz napisy „Independencia" (niepodległość) na fasadach domów nieco dalej od centrum, gdzie służby miejskie nie nadążają z ich usuwaniem. To hasło przewodnie wszystkiego, co dzieje się dzisiaj w Katalonii.

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021