Najtrudniejsza sytuacja jest na południu kraju, gdzie zwolennikom Muammara Kaddafiego ponownie udało się chwilowo przejąć kontrolę nad bazą lotniczą w pobliżu miasta Sabha. Co ciekawe bazy nadal nie kontroluje regularne wojsko, a prorządowa milicja murzyńskiego plemienia Tuba, pod dowództwem pułkownika Varduko Barcy. Pułkownik także jest w sporze z rządem federalnym, oskarżanym o niechęć do rozwiązania problemów międzyplemiennych i rasowych na południu.
Obraz sytuacji w pewnym stopniu odzwierciedla sprzeczności i lokalne konflikty w całym kraju. Istnieją doniesienia o atakach na libijskie wojsko w rejonie oazy Kufra i pól naftowych Sarir. Do zamieszek dochodzi także w północnej części Libii. W Bengazi do zabójstw wojskowych i policjantów dochodzi każdego dnia.
W listopadzie ubiegłego roku na lotnisku w Trypolisie porwano zastępcę szefa wywiadu Libii. Mustafę Noaha wyciągnięto z samochodu na parkingu. Incydent miał miejsce dzień po tym jak oddziały milicji otworzyły ogień do protestujących. Zginęło wówczas co najmniej 40 osób, a blisko pół tysiąca zostało rannych. Natomiast blisko 3 tygodnie temu w Libii zabito wiceministra przemysłu Hassana al-Drouhina.
Od początku rewolucji libijskiej inspirowanej udanymi przewrotami w Tunezji i Egipcie, Zachód uważał, że Libijczycy obalając Kadafiego przyjmą z otwartymi ramionami nowy "demokratyczny" rząd. Ale tak się nie stało.
Dwa lata po rewolucji, ONZ w dwóch różnych raportach wyraziła poważne zaniepokojenie obecną sytuacją w Libii. Według ONZ, bojownicy, którzy wcześniej walczyli przeciwko armii Muammara Kadafiego, zgłosili się w sprawie oddania broni w liczbie nie przekraczającej 20 tys. osób, a 10 razy tylu z nich odmówiło współpracy w tym zakresie. Warto przypomnieć że liczebność milicji była wcześniej oceniania na ponad 100 tys. Dodatkowo ONZ zwraca uwagę na fakt, iż ponad 7 tys. osób jest przetrzymywanych nadal w więzieniach bez wyroku sądu. Wobec tych osób regularnie stosowane są tortury.