Ofensywa rozpoczęła się w nocy ze środy na czwartek. Jest odpowiedzią na brutalne zabójstwo przez Rosjan radnego Gorłówki i zdecydowanego zwolennika utrzymania integralności ukraińskiego państwa Wołodymira Rybaka.
Ukraińcom udało się bez ofiar śmiertelnych odbić ratusz w Mariupolu, półmilionowym porcie nad Morzem Azowskim. Jak powiedział szef MSW Arsen Awakow, ukraińskie wojska odparły także atak około 70 uzbrojonych ludzi pod dowództwem rosyjskich oficerów na bazę w Artemowsku niedaleko Słowiańska.
Atak na sam Słowiańsk rozpoczął się już w czwartek przed południem. Wzięło w nim udział kilka wozów piechoty, a także helikopter. Ukraińcom udało się początkowo zdobyć trzy barykady bronione przez separatystów na przedmieściach miasta. Mimo walk, w których zginęło przynajmniej pięć osób, Ukraińcy nie zdołali jednak przedostać się do centrum 130-tysięcznego miasta, które niemal w całości jest kontrolowane przez prorosyjskie bojówki. Po południu wojska ukraińskie wycofały się ze Słowiańska, ale jak donosił Reuters, ustawiły barykady kilkanaście kilometrów od jego granic. Ich celem jest zatrzymanie posiłków dla separatystów.
Korespondent „Guardiana" twierdzi jednak, że separatyści kontrolują jeden z największych składów broni w Europie Wschodniej w dawnej kopalni soli w Wołodarsku koło Słowiańska. Miałoby się tam znajdować przynajmniej milion sztuk broni.
Rząd Arsenija Jaceniuka po raz pierwszy zdecydował się na bezpośrednie uderzenie przeciw separatystom na tak dużą skalę. Wcześniej obawiał się, że wybuch walk to pretekst, na który tylko czeka Kreml, aby rozpocząć interwencję.