Niemcy sprawiają wrażenie, że popierają sankcje wobec Rosji i deklarują solidarność z krajami Europy Wschodniej. Za kulisami prowadzą jednak własną grę — pisał niedawno „Frankfurter Allgemeine Zeitung". Nie tylko ten dziennik jest zdania, że Berlin kluczy w sprawie Ukrainy mimo jasnej retoryki nie pozostawiającej wątpliwości, iż obarcza Władimira Putina winą za to, co dzieje się na Ukrainie.
Taka strategia znajduje coraz mniejsze zrozumienie w Waszyngtonie, gdzie nie od dzisiaj oczekuje się od Niemiec swego rodzaju przywództwa nie tylko w sprawach gospodarczych i finansowych związanych z mijającą fazą kryzysu gospodarczego.
Te sprawy były dzisiaj przedmiotem telefonicznej rozmowy Baracka Obamy z Angelą Merkel oraz kilkoma innymi przywódcami UE.
W chwili, gdy rośnie napięcie na granicy Rosji i Ukrainy, Berlin musi podjąć strategiczną decyzję co do dalszego traktowania Rosji. Tym bardziej, że śladem Niemiec w zajmowaniu dość ambiwalentnej postawy wobec Rosji podąża szereg innych państw, począwszy od Austrii poprzez Węgry po Włochy.
– W Niemczech dominuje paradygmat dialogu i rozwiązywania konfliktów za pomocą dyplomacji — tłumaczy „Rz" Kai-Olaf Lang, ekspert berlińskiej Fundacji Nauka i Polityka.