W budapeszteńskim marszu w rocznicę Holokaustu wzięło w niedzielę udział kilkanaście tysięcy osób. Komentatorzy zwracają uwagę, że demonstracja pod nazwą Marsz Życia odbyła się trzy tygodnie po wyborach parlamentarnych, w których populistyczna i głosząca rasistowskie hasła partia Jobbik umocniła swoją pozycję.
Pochód rozpoczął rabin Tamás Verő, który zadął w tradycyjny róg liturgiczny (szofar). Obecni byli przedstawiciele organizacji żydowskich, ale także większości partii politycznych. Fidesz reprezentowali przewodniczący frakcji parlamentarnej partii rządzącej Antal Rogán i wiceprzewodniczący partii Lajos Kósa.
Na pochodzie pojawili się też prezydent Izraela Szymon Peres oraz były szef dyplomacji niemieckiej Guido Westerwelle.
Ambasador Izraela w Budapeszcie Ilan Mor powiedział, że w Izraelu 70. rocznica rozpoczęcia Zagłady węgierskich Żydów jest obserwowana ze szczególną uwagą z powodu niepokojącej popularności Jobbiku. Partia ta – jak stwierdził dyplomata – „ma neonazistowski program". Wprawdzie w czasie ostatniej kampanii wyborczej działacze Jobbiku unikali kontrowersyjnych wypowiedzi o charakterze antysemickim, ale za to kontynuowali rasistowskie ataki przeciwko Romom. To dlatego do udziału w Marszu Życia zaproszono uczniów szkół średnich pochodzenia cygańskiego z organizacji Phiren Amenca, którzy przypomnieli, że naziści zamordowali także pół miliona Cyganów.
Problem w tym, że organizacje żydowskie i partie lewicy toczą obecnie spór o podłożu historycznym także z Fideszem. Jego powodem jest lansowany przez polityków partii rządzącej projekt budowy pomnika ofiar okupacji niemieckiej na centralnym budapeszteńskim placu Wolności. Organizacje żydowskie uważają, że pomnik „zakłamuje historię", mówi bowiem o okupantach, a pomija część Węgrów, również odpowiedzialnych za zbrodnie w latach II wojny światowej.