RPA. Tej władzy nic nie zaszkodzi

Po wyborach, które odbędą się 7 maja, Afrykański Kongres Narodowy po raz piąty sięgnie po władzę w RPA.

Publikacja: 02.05.2014 16:00

Prezydent kraju i lider Afrykańskiego Kongresu Narodowego Jacob Zuma to polityk, któremu wszystko uc

Prezydent kraju i lider Afrykańskiego Kongresu Narodowego Jacob Zuma to polityk, któremu wszystko uchodzi na sucho. Zapewne nie zaszkodzi mu i afera z remontem rezydencji za setki milionów z państwowej kasy

Foto: AFP, Gianluigi Guercia GIANLUIGI GUERCIA

Red

Korespondencja ?z Kapsztadu

Coraz wyraźniej widać jednak, że rządzący od dwóch dekad Afrykański Kongres Narodowy daleko odszedł od przyświecających mu w 1994 r. ideałów.

– Ta sprawa jest wyjątkowo oburzająca. Jeżeli codziennie wydawałby pan 674 tysiące randów (ok. 220 tys. zł), to dopiero po roku uzbierałoby się w ten sposób 246 milionów randów (80 mln zł) – mówi „Rz" Corné Mulder, parlamentarzysta z południowoafrykańskiej opozycyjnej partii Front Wolności Plus (VF).

246 milionów randów to suma, która najczęściej wymieniana jest w trwającej właśnie w RPA kampanii wyborczej. Tyle bowiem tutejszych podatników miało kosztować przerobienie prywatnej rezydencji prezydenta Jacoba Zumy. Sprawa znana jest już od kilku lat, ale dopiero w marcu specjalny organ kontrolny przedstawił o tym dokładny raport.

Osiem razy drożej ?niż za Mandeli

Oficjalnie prezydent twierdzi, że o niczym nie wiedział, a poza tym w całej sprawie nie ma niczego niestosownego, ponieważ pieniądze te nie zostały wydane na fanaberie, tylko na zwiększenie bezpieczeństwa głowy państwa. Obrona tej wersji jest o tyle trudna, że dzięki publicznym środkom, rezydencja Jacoba Zumy wzbogacona została m.in. o basen, niewielki amfiteatr, a także zagrodę dla bydła.

Tutejsze media podkreślały, że przerobienie domu Nelsona Mandeli na twierdzę było osiem razy tańsze, a wzmocnienie bezpieczeństwa rezydencji ostatniego białego prezydenta RPA Frederika Willema de Klerka kosztowało jedną tysięczną sumy, która „zainwestowana" została w posiadłość Jacoba Zumy.

– Czy naprawdę potrzebna jest komisja, by zbadać, czy ktoś osiągnął korzyść w związku z wpompowaniem takiej sumy w swoją prywatną rezydencję? Oczywiście, że nie. Czy możliwe jest, żeby właściciel tego terenu nie miał o tym pojęcia? Oczywiście, że nie – uważa Corné Mulder.

Spotykamy się w biurze Frontu Wolności Plus w parlamencie w Kapsztadzie. Prezydent RPA urzęduje w Pretorii, ale to właśnie w Kapsztadzie mieści się ogólnonarodowy parlament. Na ścianach biura jeden koło drugiego wiszą portrety białych przywódców kraju z minionej epoki. – Nigdzie indziej w tym budynku nie znajdzie pan podobnych obrazów – wzdycha ciężko Mulder.

Jego partia jest jedynym stronnictwem w Zgromadzeniu Narodowym, które jednoznacznie reprezentuje interesy białych obywateli RPA. W czterystuosobowej izbie niższej wraz z Mulderem zasiada jeszcze trzech innych posłów z ramienia VF. Parlament zdominowany jest przez Afrykański Kongres Narodowy (ANC), który nieprzerwanie od 1994 roku sprawuje władzę.

Powiedziałem już, że nie zagłosuję na nich – przypomina Kongresowi arcybiskup Desmond Tutu

Mimo kolejnych skandali i afer korupcyjnych badania opinii publicznej przed mającymi się odbyć 7 maja wyborami dają ANC pewną wygraną. Sondaż opublikowany pod koniec kwietnia przez gazetę „Sunday Times" pokazał, że kongres może liczyć na ok. 2/3 głosów. Jacob Zuma jest twarzą kampanii ANC, więc partia zaciekle go broni.

Tuż przed końcem obecnej kadencji w parlamencie powstała specjalna komisja, która zajmuje się sprawą prezydenckiej rezydencji. Corné Mulder jest jej członkiem. – Tak, doskonale zdaję sobie sprawę, że praca tej komisji nie doprowadzi do pożądanego przeze mnie rezultatu – przyznaje Mulder. Jego zdaniem prezydent powinien oddać publiczne pieniądze oraz złożyć urząd. Od razu jednak dodaje, że z uwagi na parlamentarną arytmetykę jest to zupełnie nierealne.

– Niestety, obawiam się, że tradycyjni zwolennicy ANC nie widzą w tej sprawie niczego zdrożnego. Ludzie mogą myśleć: to prezydent, więc mu wolno. Obywatele RPA przyzwyczaili się już przez ostatnie dwie dekady do takich rzeczy – uważa Corné Mulder.

Modlitwa o porażkę

Przez ten czas w RPA w związku z oskarżeniami o korupcję tracili już swoje posady m.in. szefowie policji i ministrowie. Nawet obecny prezydent został w 2005 r. odwołany przez swojego poprzednika ze stanowiska zastępcy prezydenta w związku z aferą korupcyjną wokół zamówień zbrojeniowych. Po długim dochodzeniu w tej sprawie Zuma nie trafił jednak przed oblicze sądu. Podobnie szczęśliwe skończyło się zresztą dla niego oskarżenie o gwałt.

W związku z tymi problemami objęcie przez niego prezydentury w 2009 r. powszechnie uważane było za jeden z najbardziej spektakularnych powrotów z politycznego niebytu. Jeżeli nie zdarzy się nic nadzwyczajnego, to jeszcze w maju Jacob Zuma zostanie wybrany przez nowy parlament na kolejną pięcioletnią kadencję.

– Mimo że w kraju widać oburzenie z powodu wydatków w rezydencji prezydenta, to wydaje się ono raczej ograniczone do grona medialnych komentatorów, inteligencji, a także wykształconych mieszkańców miast. Na razie żadne badanie opinii publicznej nie wskazało, że ANC może ponieść z tego powodu jakiś większy uszczerbek – mówi „Rz" prof. Daryl Glaser, politolog z University of the Witwatersrand w Johannesburgu.

– Powiedziałem już, że nie zagłosuję na nich – przypomniał w piątek arcybiskup Desmond Tutu na konferencji prasowej w katedrze św. Jerzego w Kapsztadzie. W czasie gdy Mandela przetrzymywany był w więzieniu, arcybiskup Tutu był symbolem sprzeciwu wobec apartheidu. Za swoją postawę otrzymał w 1984 r. Pokojową Nagrodę Nobla.

Od kilku lat jednak ten darzony w RPA wielką estymą duchowny wypowiada się coraz bardziej krytycznie na temat ANC. Publicznie piętnuje m.in. coraz bardziej powszechną korupcję, odwrócenie się rządzących od problemów zwykłych obywateli oraz nieefektywny i niedoinwestowany system państwowej oświaty. Już w 2011 roku noblista gorzko zapowiadał: „Pewnego dnia będziemy się modlili o porażkę rządu ANC".

Czarni strzelali ?do czarnych

Do chóru krytyków kongresu dołączył w styczniu jeden z filarów jego wcześniejszej popularności – NUMSA, potężny związek zawodowy z branży metalurgicznej, który wycofał poparcie dla rządu.

Jednym z największych problemów dla rządzących jest wciąż niewyjaśniona masakra protestujących górników, do której doszło w sierpniu 2012 roku w miejscowości Marikana, niedaleko Johannesburga. Policja zastrzeliła wtedy 34 górników. Od razu pojawiły się skojarzenia z czasami apartheidu. Tym razem jednak to czarna – w zdecydowanej większości – policja strzelała do czarnych protestujących.

Prof. Daryl Glaser wskazuje, że ANC kojarzony jest z sukcesami w zapewnianiu mieszkańcom dostępu do elektryczności, wody, a także z zakrojonego na szeroką skalę programu budownictwa socjalnego. ANC chwalony jest również za polepszenie dostępu do opieki zdrowotnej.

Jednak oprócz korupcji RPA wciąż dławi wyjątkowo wysoka przestępczość, bezrobocie (średnio co czwarty mieszkaniec nie ma pracy, ale wśród młodych czarnych bezrobocie sięga 50 proc.) i epidemia HIV – nosicielami wirusa jest ok. 10 proc. obywateli kraju.

Przecież to świetny kraj

– Nie rozumiem tych ludzi. Na co oni narzekają? Gdzie są te wszystkie problemy, które niby nie pozwalają tu żyć normalnie? RPA to świetny kraj! – złości się 55-letni Trevor Lootz, nauczyciel z Kapsztadu, wskazując z dezaprobatą na grupkę zwolenników konkurencyjnego Sojuszu Demokratycznego (DA).

Trevor Lootz z dużym wyprzedzeniem pojawił się na debacie wyborczej w budynku szkoły średniej Simunye w Delft. Jest to jedno z najbardziej niebezpiecznych i biednych przedmieść Kapsztadu, przylegających do lotniska. Szkoła, a także jej najbliższa okolica, prezentuje się fatalnie. Nigdzie w okolicy nie widać jakiegokolwiek odnowionego budynku, wszędzie leżą śmieci, a po bocznych uliczkach bose dzieci toczą dla zabawy opony.

Trevor Lootz ma na sobie żółtą koszulkę ANC z uśmiechniętą twarzą Jacoba Zumy na piersi. Nadruk z tyłu głosi, że partia rusza RPA z miejsca. Stojący obok nas ludzie w niebieskich koszulkach to zwolennicy DA, jedynej znaczącej siły opozycyjnej, która może liczyć na ok. 20 proc. głosów.

Partia próbuje zerwać z wizerunkiem ugrupowania wybieranego głównie przez białych, majętnych wyborców. Podczas tej kampanii duży nacisk kładzie na kontakt z czarnym elektoratem, ale na razie nie ma szans zagrozić ANC. Przewodniczącą DA jest Helen Zille, córka żydowskich emigrantów z Niemiec, która na krajowej scenie politycznej zasłynęła jako bardzo dobrze oceniany burmistrz Kapsztadu.

Reszta partii to polityczny plankton. Za moment rozpocznie się w szkolnej sali gimnastycznej debata, ale i tak każdy wie, że cokolwiek by się podczas niej wydarzyło, i tak nic nie zagrozi pozycji ANC.

– Ta okolica niewiele się zmieniła od czasu upadku apartheidu – mówi napotkany przy pobliskim kiosku 42-letni Sithembile, bezrobotny mieszkaniec Delft. Narzeka na problem z narkotykami i przestępczością – twierdzi, że kilkakrotnie już został dźgnięty nożem. – Jeżeli już coś się zmieniło, to chyba trochę łatwiej jest znaleźć pracę. Ale tylko trochę. Reszta wygląda tak samo jak 20 lat temu.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1182
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177