Gdzieś na horyzoncie tej polityki jest stworzenie Wielkiej Rosji.
Co to za ruch?
O to chodzi w ruchu, który z włoskiego nazywa się irrendetyzmem. Dosłownie to pojęcie oznacza coś niewyzwolonego, w przenośni może zawierać w sobie znaczenie ruchu niepodległościowego. W przeszłości było wiele takich „wielkich" narodów, które chciały łączyć się w całość ponad ówczesnymi granicami. Wielkie Niemcy chciały istnieć razem z Austrią, Wielkie Węgry do dziś z nostalgią myślą o państwie z dostępem do morza nieokrojonym ustaleniami traktatu z Triannon z 1920 roku. Etniczne problemy ze swoją przynależnością ma nawet maleńki Gibraltar.
Irredentyzm sprowadza się w skrócie do tego, że mniejszości etniczne w jednych krajach chcą przyłączenia do większości w innych, przeważnie sąsiednich. Choć to też nie zawsze jest warunkiem koniecznym.
Koncepcja krajów katalońskich odwołuje się do wspólnej tradycji historycznej nie tylko części Hiszpanii jak Katalonia, Walencja, czy Baleary, ale także Andory i jednego z miast położonych na włoskiej wyspie Sardynia. Elementem wspólnym jest przynależność językowa, historia i widocznie na flagach wszystkich regionów cztery czerwone pasy na złotym tle. To katalońska flaga, nazywa z dumą senyera. Według legendy, powstała w czasach, gdy władcy nosili jeszcze przydomki nawiązujące w oczywisty sposób do ich cech fizycznych. Za zasługi w obronie Barcelony przed Maurami kataloński władca Wilfred I Włochaty dostał herb od francuskiego króla Karola II Łysego. Cztery czerwone pasy to ślady czterech palców Francuza unurzanych w krwi mężnego Katalończyka wymalowane wprost na jego złotej, według innych przekazów mosiężnej, tarczy. Istnieniu katalońskich irredenta nie przeszkadza fakt, że Łysy władca zmarł na 20 lat przed śmiercią Włochatego. Ani że zamiast Maurów mogła to być walka z Normanami.
Putin - ofiara przeżyć z dzieciństwa czy władca absolutny?