Anna Słojewska z Brukseli
Ministrowie spraw zagranicznych UE w poniedziałek rozszerzą listę osób objętych sankcjami wizowymi i zamrożeniem aktywów. Unia pozostaje w fazie drugiej sankcji, bo na trzecią nie ma zgody większości państw członkowskich.
– Nie jesteśmy tak naiwni, żeby wierzyć w zapewnienia Putina. I oczywiście wiemy, że prorosyjscy separatyści na Ukrainie dostają broń z Moskwy – mówi „Rz" nieoficjalnie wysoki rangą dyplomata z jednego ze starych państw członkowskich UE. Zaraz jednak dodaje: „Sytuacja nie jest jednoznaczna. Przecież rząd w Kijowie w połowie składa się z podejrzanych polityków. A poza tym nasze więzy gospodarcze z Rosją są zbyt silne. Sześć państw UE jest w prawie 100 proc. zależnych od rosyjskiej energii".
Ta opinia precyzyjnie oddaje sposób myślenia Europy Zachodniej. Dyskusja o tzw. trzeciej fazie sankcji, a więc gospodarczych sankcjach sektorowych, została w tej sytuacji zamrożona. Oczywiście Komisja Europejska i Europejska Służba Działań Zewnętrznych przygotowują analizy. Ale politycznego dalszego ciągu nie ma. Jeśli UE więc chce reagować na kolejne fazy rosyjskiej agresji bez wchodzenia w fazę trzecią, to musi koncentrować się na eskalowaniu fazy drugiej, czyli sankcji osobowych. Dlatego w poniedziałek zdecyduje o dodaniu kolejnych nazwisk do obejmującej dziś 48 nazwisk listy osób objętych zakazem wizowym oraz zamrożeniem aktywów. Będzie to prawdopodobnie około 10–15 nazwisk, w tym większość to obywatele Ukrainy. W pakiecie nie znajdzie się żadne nazwisko z najbliższego kręgu Putina. – Niemcy bardzo pilnują, żeby żaden z ludzi najbliższych Putinowi nie znalazł się na tej liście – mówi jeden z dyplomatów. Nie ma więc mowy, żeby UE objęła sankcjami jego najbliższych doradców czy kluczowych oligarchów.
Do tej pory UE nie mogła w ogóle, w przeciwieństwie do USA, nakładać sankcji na biznesmenów, bo nie miała odpowiedniej podstawy prawnej. Poprzednia decyzja ministrów spraw zagranicznych UE, która była podstawą prawną dla nałożenia sankcji na 48 osób, mówiła tylko o karaniu osób, które są bezpośrednio zaangażowane w akcje przeciwko suwerenności i terytorialnej integralności Ukrainy. W poniedziałek ta baza prawna ma być zmieniona, choć nie aż tak daleko, jak chciałaby tego Polska, kraje bałtyckie czy Szwecja. Do listy będzie można dołożyć osoby i powiązane z nimi firmy, jeśli osiągnęły korzyści majątkowe na Krymie wbrew ukraińskiemu prawu, czyli po prostu przejmowały majątki firm ukraińskich. Nie ma jednak wśród nich żadnych znanych przedsiębiorstw. Będą też ukarane osoby, które byłe zaangażowane w blokowanie prac misji OBWE na Krymie. – Decyzja musi być bardzo precyzyjnie przygotowana. Bo biznesmeni mają pieniądze i interes w tym, żeby ją podważyć przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości – tłumaczy nam dyplomata. Ponadto do określenia o atakach na suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy zostanie dodane zdanie o zagrożeniu dla bezpieczeństwa Ukrainy.