Nową inicjatywę Waszyngtonu ujawnił „New York Times". To właśnie za pomocą broni separatyści zestrzelili 17 lipca samolot malezyjskich linii lotniczych.
Zgoda Baracka Obamy oznaczałaby jakościową zmianę w zaangażowaniu USA w konflikt na Ukrainie. Do tej pory Amerykanie unikali bezpośredniej konfrontacji z Kremlem. Teraz mieliby wydatny udział w zniszczeniu sprzętu dostarczanego rebeliantom przez Rosję. Za takim rozwiązaniem opowiada się nie tylko kierownictwo Pentagonu, ale także sekretarz stanu USA John Kerry. Sam Obama nie miał jeszcze okazji zająć się tą kwestią.
Gotowość amerykańskich wojskowych do znacznego zaciśnienia współpracy wywiadowczej z Kijowem to wynik radykalnej zmiany podejścia Stanów Zjednoczonych do konfliktu na Ukrainie po katastrofie samolotu MH17. Część amerykańskich mediów porównuje wsparcie dla Ukraińców do zaangażowania prezydenta Eisenhowera w pomoc dla Wietnamu na początku lat 50. XX wieku. Równocześnie przedstawicielka ds. zagranicznych Unii Catherine Ashton podjęła decyzję o wysłaniu na Ukrainę kilkudziesięciu doradców, którzy pomogą przywrócić porządek we wschodniej części kraju po jej odbiciu z rąk rebeliantów.
Amerykanie uważają, że zwiększenie pomocy dla Kijowa jest konieczne, bo Kreml w ostatnich dniach przekazuje coraz więcej broni separatystom, w tym jeszcze bardziej nowoczesnych wyrzutni rakietowych niż systemy Buk, które mieli do tej pory. Waszyngton uważa także, że Rosjanie regularnie ostrzeliwują cele na Ukrainie z terytorium Rosji. Gen. Philip Breedlove, głównodowodzący siłami NATO w Europie, pokazał nagranie wideo z takiego ostrzału przez rosyjskie baterie Grad.
Na razie Ukraińcom udaje się jednak dość skutecznie prowadzić ofensywę na wschodzie. W miniony weekend walki toczyły się o 300-tysięczną Gorłówkę, miasto położone bezpośrednio przy Doniecku. Kijów stracił nad nim kontrolę w kwietniu. W sobotę rebelianci zbudowali tu z samochodów barykady w poprzek ulic, o które toczono zaciekłe walki. W Donbasie ranna została Bianka Zalewska, korespondentka telewizji Espresso. Życiu Polki nie zagraża niebezpieczeństwo. W niedzielę tysiące ludzi zgromadziło się na dworcu kolejowym w Gorłówce, aby za wszelką cenę wydostać się z regionu objętego wojną.