Siim Kallas: Rosja nie chce rozmawiać z całą Unią

Na najważniejszych stanowiskach w Unii musi być ktoś, kto rozumie mentalność Europy Środkowo-Wschodniej – uważa estoński komisarz UE ds. transportu.

Publikacja: 06.08.2014 02:12

Prezydent Rosji Władimir Putin

Prezydent Rosji Władimir Putin

Foto: AFP

"Rzeczpospolita": Pamiętam naszą rozmowę z 2011 roku. Estonia dołączyła wtedy do strefy euro i musiała płacić na ratowanie Grecji. Zapytałam pana wtedy, czy warto było wchodzić do takiej Unii i do takiej strefy euro. Odpowiedział pan, że z historii Estonii płynie jeden wniosek: „Nigdy więcej w osamotnieniu". Czy dziś, gdy Rosja zagarnęła Krym i destabilizuje Ukrainę, pana kraj i inne bałtyckie mogą czuć się bezpieczne w Unii i NATO?

Siim Kallas: Mamy maksimum bezpieczeństwa, które jest dostępne. Czy to 100 procent, nie wiem. UE i NATO to najwięcej, co współczesny świat może zaoferować, i zarówno Estonia, jak i inne kraje bałtyckie oraz Polska są obecne w tych sojuszach. Ale zawsze trzeba zachowywać czujność. Trzeba pamiętać, że dziś nikt, również Rosja, nie zaatakuje cię, przeprowadzając po prostu czołgi przez granicę. To nam nie grozi. Ale możemy doświadczyć wielu prowokacji. Dlatego kluczowa jest polityka wewnętrzna, wewnętrzna siła i stabilność, które sprawią, że ludzie będą zadowoleni z sytuacji w kraju. Jeśli natomiast pojawią się poważne problemy społeczne czy narodowościowe, to ktoś z zewnątrz może je wykorzystać. Nie możemy im stwarzać pretekstu.

Wyobraźmy sobie, że Estonia w przeszłości nie weszłaby ani do NATO, ani do UE. Co działoby się dziś? Czy sądzi pan, że Rosji chodzi tylko ?o Ukrainę czy też o odbudowanie imperium sowieckiego, którego częścią były przecież kiedyś kraje bałtyckie?

Trochę trudno mi to komentować, jestem członkiem Komisji Europejskiej, która w tych wrażliwych sprawach ma wspólne stanowisko. Ale jedno mogę powiedzieć, że patrząc na wydarzenia w innych krajach, jak choćby Gruzji, naiwnością byłoby niedopuszczanie do  siebie złych scenariuszy. Jeszcze raz podkreślam więc, jak ważne jest dbanie o stabilność wewnętrzną oraz wzmacnianie sektorów siłowych. Jak sami nie zadbamy o nasze bezpieczeństwo, to i zewnętrzne gwarancje nie zadziałają.

Od dziesięciu lat, czyli od rozszerzenia UE, jest pan komisarzem. Czy w stosunku UE do Rosji wiele się przez ten czas zmieniło? Czy Unia jest dziś bardziej realistyczna i bardziej skłonna do zdecydowanych działań?

Prawdopodobnie będzie to można ocenić później, z perspektywy czasu. Odpowiedź może być i na tak, i na nie. Oczywiście są ogromne różnice między państwami członkowskimi, które Rosja zręcznie wykorzystuje. Kiedy byłem studentem w końcu lat 60., miałem pisać pracę naukową o Unii Europejskiej, a właściwie wtedy to jeszcze było EWG. Zacząłem przeglądać dostępną literaturę, wtedy właściwie wyłącznie tę wydaną w ZSRR, i natknąłem się na raport sporządzony przez wiodących radzieckich naukowców. Dowodził on, że EWG musi upaść. Związek Radziecki nie był wspólnotą opartą na zasadzie dobrowolności. I oni tak bardzo nienawidzili EWG, która była dobrowolną wspólnotą. I patrzyli, jak ta wspólnota rośnie, jak staje się coraz większa i silniejsza. Nie są w stanie tego zaakceptować. Oni nie chcą rozmawiać z Unią, chcą rozmawiać z poszczególnymi krajami. I w niektórych wypadkach z sukcesem dzielą Unię. Ale nie jest też tak źle. Widzę postęp.

To znaczy, że ci politycy w krajach Europy Środkowo-?Wschodniej, którzy od lat ostrzegali przed Rosją, nie są już traktowani jak wariaci?

No nie, ciągle jest podejrzliwość.

Czy tzw. nowe państwa członkowskie powinny być w tej sprawie zjednoczone? Czasami wydaje się, że nie wszystkie chcą być wkładane do jednego koszyka z napisem „nowe państwa członkowskie".

Nie mają racji. Jesteśmy, jak to określił jeden z premierów, klasą 2004. Wszyscy ci, którzy byli za żelazną kurtyną, mają wspólne wschodnie doświadczenia. Przecież to było tak niedawno, zaledwie ponad 20 lat temu. Mamy naszą wrażliwość dotyczącą wolności i pokoju, my widzieliśmy zupełnie inny świat. Wiemy na przykład, że swoboda przepływu osób nie jest oczywista i może być zawieszona w każdym momencie.

Dziś w cieniu niepokojów na Wschodzie Unia dyskutuje o wysokich stanowiskach. Czy sądzi pan, że jedno z nich powinno zostać zaoferowane politykowi z naszego regionu?

Zdecydowanie tak. Jesteśmy ogromnym regionem, aż 13 z 28 państw dołączyło do UE po 2004 roku. Brak reprezentacji tych państw na różnych wysokich stanowiskach jest poważnym problemem. W gronie tych najważniejszych musi się dziś znaleźć ktoś, kto rozumie problemy bezpieczeństwa, ale także mentalność i potrzeby mieszkańców naszego regionu.

—rozmawiała Anna Słojewska

Siim Kallas, estoński polityki od 1991 roku na najwyższych stanowiskach państwowych. Był prezesem banku centralnego, ministrem finansów ?i ministrem spraw zagranicznych oraz premierem. Od 2004 roku członek Komisji Europejskiej.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1174