Tomasz Deptuła z Waszyngtonu
– Jesteśmy zdeterminowani, aby wypełniać naszą misję w Afganistanie i będziemy współpracować z naszymi afgańskimi partnerami w celu zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim żołnierzom koalicji i ludności cywilnej – zapewnia szef sztabu armii USA Ray Odierno po zastrzeleniu w Afganistanie dwugwiazdkowego generała Harolda Greene'a.
Gen. Greene zginął we wtorek podczas rutynowej wizyty w amerykańskiej bazie w pobliżu Kabulu, zastrzelony przez żołnierza ubranego w mundur Afgańskich Narodowych Sił Bezpieczeństwa. To właśnie te oddziały są intensywnie szkolone przez siły koalicji, a po wycofaniu obcych wojsk mają stanowić gwarancję bezpieczeństwa kraju.
Z relacji świadków wynika, że żołnierz w afgańskim mundurze otworzył ogień do grupy oficerów z karabinu maszynowego, raniąc m.in. także niemieckiego generała. Napastnik zginął na miejscu od kul żołnierzy, którzy odpowiedzieli ogniem. Nikt nie wziął bezpośredniej odpowiedzialności za zamach. Talibowie wydali jednak oświadczenie solidaryzujące się z zamachowcem.
Greene był zastępcą dowódcy Combined Security Transition Command-Afghanistan, odpowiedzialnym za szkolenie afgańskiej armii. Jego śmierć była w Pentagonie szokiem, bo do incydentu doszło wewnątrz jednej z baz wojskowych uważanych dotąd za względnie bezpieczne miejsca. Departament Obrony zapewnił jednak, że nie ma śladu kryzysu zaufania między Amerykanami i Afgańczykami.