Nowy rząd rzeczywiście ma inne nastawienie wobec Rosji. Jeszcze przed wyborami w 2012 r. ludzie z tej ekipy obiecywali normalizację stosunków z Moskwą i ich poprawę oraz rozpoczęcie rozmów o najważniejszych dla Gruzji sprawach, choćby o integralności państwa. Rzeczywiście udało im się coś osiągnąć, np. zakończenie rosyjskiej blokady na gruzińskie towary. Nie ma co się łudzić, Rosja ma możliwości wywierania nacisku na Gruzję – choćby poprzez zwiększanie obecności wojskowej w Osetii Południowej. Rząd wie, że nie może ryzykować nowego konfliktu, w którym – jak nauczył nas przypadek Ukrainy – nie możemy liczyć na pomoc zewnętrzną. Musi więc zachowywać się pragmatycznie. Z drugiej strony Rosjanie też nie są zainteresowani antagonizowaniem Gruzji.
Nie traktują was jednak równoprawnie. Mimo zniesienia wiz dla Rosjan przyjeżdżających do Gruzji obywatele gruzińscy nadal muszą się ubiegać o wizy rosyjskie.
Rząd nie miał wyboru, szukając możliwości rozwoju gospodarczego, z czym są duże kłopoty. Jedną z dziedzin, z którą władze wiążą duże nadzieje, jest turystyka, a wielu Rosjan tradycyjnie odwiedza Gruzję. Ponadto chodziło o to, by przyjeżdżający do nas Rosjanie mogli na własne oczy zobaczyć normalny kraj, którego obraz w oficjalnej propagandzie jest wypaczony. Na poziomie zwykłych ludzi nie odczuwamy zresztą wrogości.
Państwo rosyjskie pozostaje nadal dość nieprzyjazne wobec Gruzji. Czy nie obawia się pan, że w Moskwie może powrócić pokusa dyktowania rosyjskich porządków na Zakaukaziu siłą?
To oczywiste, że Rosjanie nadal mają w tym regionie jasno wyznaczone cele strategiczne. Trzymają w swym ręku Armenię i wywierają silne naciski na Azerbejdżan, naciskają też na Gruzję. Nie ma wątpliwości, że chcieliby tu pozostać najważniejszym, o ile nie jedynym, geopolitycznym graczem, zapewniając sobie dominację wojskową. Rozszerzenie wpływów na Zakaukaziu pozwoliłoby im także na lepszą kontrolę własnego Kaukazu Północnego, gdzie od czasu do czasu pojawia się separatyzm. Chcą zapobiec zbudowaniu linii przesyłowych gazu z Azerbejdżanu poprzez Gruzję i Turcję do Europy. Wreszcie nie podoba im się eksport wzorców demokratycznych do Azji Środkowej, która mogłaby zacząć szukać kontaktów z Europą z pominięciem rosyjskiej strefy wpływów. Jak widać, Rosja ma w naszym regionie dość interesów, by umacniać swoje wpływy, a Gruzja pozostaje najbardziej niepewnym elementem w ich układance. W tej sytuacji budowanie dobrych stosunków z Rosją jest obarczone ryzykiem, ponieważ w rozumieniu Moskwy określenie „dobre stosunki" oznacza po prostu, że Rosja może dyktować swoje warunki. My obstajemy przy równoprawnych relacjach i utrzymaniu niezależności.
Za prezydentury Micheila Saakaszwilego było to wyraźnie eksponowane, dziś można odnieść wrażenie, że obecny rząd zajmuje dość miękkie stanowisko.