W rozmowie z portalem vox.com Łukjanow przyznaje, że w Moskwie coraz częściej pada  pytanie o to, czy dojdzie do prawdziwej wojny. Zdaniem rosyjskiego politologa, scenariusz, który jeszcze kilka lat temu wydawał się abstrakcyjny, dziś jest coraz bardziej realny.

Łukjanow zwraca uwagę na coraz większy rozłam pomiędzy Rosją a NATO, który może prowadzić do zbrojnego konfliktu. - To, co dzieje się teraz w północnej Europie i krajach bałtyckich jest bardzo niefortunne i niebezpieczne. Nie jest to celem Rosji, jak wielu na Zachodzie twierdzi, by przejąć kraje bałtyckie czy przetestować artykuł V NATO (zapewnienie NATO o wzajemnej obronie, według którego wszyscy członkowie udzielą pomocy zaatakowanemu sojusznikowi). Problemem jest to, że od czasu zimnej wojny wszystkie mechanizmy łączności oraz te prowadzące do wzajemnej kontroli szkód, zostały zakłócone i uległy erozji - uważa Łukjanow.

Jego zdaniem, obecnie istnieje przekonanie, że te mechanizmy nie są już potrzebne. Tymczasem - jak mówi politolog - zagrożenie jest realne, a te mechanizmy wymagają odnowy.

Fiodor Łukjanow przyznaje, że nawet bez intencji doprowadzenia do wielkiego konfliktu, możliwe jest jego wywołanie. - Jeden czy drugi krok i wzajemne działanie może stać się bardzo niebezpieczne. Wystarczy, że rosyjski samolot przyleci bardzo blisko terenu, na który - zdaniem NATO - Rosja ma wstęp wzbroniony, choć ona twierdzi, że tak nie jest, potem brytyjski samolot też odpowie tym samym. Może będzie to sytuacja do opanowania i w wielu przypadkach uda się ją opanować, ale kto to wie - uważa politolog.