W poniedziałek Komitet Przygotowawczy ds. Całkowitego Zakazu Prób Jądrowych (CTBTO) poinformował, że dwa rosyjskie ośrodki monitorujące poziom promieniowania jądrowego, położone najbliżej miejsca wybuchu pocisku na poligonie marynarki wojennej w Sarowie, przestały przekazywać dane. Tego samego dnia ucichły dwa kolejne ośrodki.
We wtorek stacje w miejscowościach Pieleduj w Jakucji oraz Bilibino w Czukockim Okręgu Autonomicznym ponownie zaczęły przekazywać dane - poinformował przedstawiciel CTBTO na Twitterze.
Rosyjska państwowa agencja jądrowa Rosatom przyznała wcześniej, że podczas testowania pocisku na platformie morskiej w pobliżu Siewierodwińska doszło do zapalenia paliwa rakietowego i eksplozji. Zginęło pięciu pracowników Rosatomu. Ministerstwo Obrony Rosji informowało o śmierci dwóch podległych resortowi osób.
Na temat skutku wypadków napływały sprzeczne informacje. Resort obrony początkowo podawał, że promieniowanie tła nie zmieniło się. Państwowa agencja meteorologiczna twierdziła, że w Siewierodwińsku zanotowano szesnastokrotny wzrost promieniowania.
We wtorek wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow powiedział, że wypadek nie jest sprawą, która dotyczy CTBTO.
- Należy pamiętać, że przekazywanie danych z państwowych stacji monitorujących, będących częścią sieci międzynarodowej, jest w każdym kraju dobrowolne - powiedział Riabkow, cytowany przez agencję Interfax. Według niego, wypadek z 8 sierpnia nie powinien mieć związku z CTBTO, a mandat agencji nie dotyczy prac nad rozwojem broni.
Wiceminister stwierdził też, że "wyczerpujące wyjaśnienia" w sprawie wydarzeń z 8 sierpnia zostały już przedstawione przez "właściwe struktury", a środowisku ani ludziom nic nie zagraża.