Francja nie ma takiego problemu z uchodźcami jak Niemcy, ale i tak nie ma zgody na bezwarunkowe ich przyjęcie. Z ostatnich sondaży wynika, że 55 proc. społeczeństwa jest przeciwko ich przyjmowaniu, a niemal dwie trzecie uważa, że uchodźcy z Syrii powinni być traktowani jak wszyscy inni imigranci starający się o pobyt we Francji. Zgodnie z planem do Francji miałyby trafić 24 tysiące uchodźców.
Równocześnie wielu merów francuskich miast mówi otwarcie, że w razie konieczności gotowi są dać schronienie imigrantom chrześcijanom. Taką opinię przedstawił właśnie Yves Nicolin z partii republikańskiej, mer Roanne, miasta liczącego 35 tys. mieszkańców w pobliżu Lyonu. Nie jest bynajmniej w swych poglądach odosobniony.
Ton nadał w tej sprawie przewodniczący stowarzyszenia merów francuskich François Baroin, były minister finansów, sprawujący urząd mera Troyes w Szampanii. Jest także członkiem partii republikańskiej byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, lecz nie idzie tak daleko jak mer Roanne w odrzucaniu uchodźców muzułmańskich. Prym wiodą merowie Frontu Narodowego. – Będziemy się sprzeciwiać inwazji imigrantów oraz infiltracji Francji przez islamskich terrorystów – głosi Steeve Briois, jeden z 12 merów partii Marine Le Pen. Sama przewodnicząca przekonuje, że do Francji prą nie uchodźcy, ale imigranci zarobkowi, dla których nie ma w kraju miejsca.
34 proc. Francuzów jej poglądy w sprawie uchodźców są najbliższe. 32 proc. jest zdania, że podziela stanowisko rządu, który nie może się zdecydować, ilu uchodźców Francja powinna przyjąć. 30 proc. popiera Sarkozy'ego, który propaguje wprowadzenie ścisłych kontroli na granicach i gruntowną przebudowę porozumienia z Schengen.
– We Francji trwa walka wyborcza przed grudniowymi wyborami regionalnymi, co ma przemożny wpływ na zachowanie polityków – tłumaczy „Rz" Georges Mink z Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS) w Paryżu.