Z 29,4 proc. głosów SVP, partia sprzeciwiająca się ścisłym związkom Szwajcarii z UE, jak i napływowi imigrantów, zdystansowała konkurentów. Socjaldemokraci (SP) z wynikiem 18,8 proc. pozostali daleko w tyle. Oznacza to, że szwajcarscy prawicowi populiści odnoszą obecnie bez wątpienia największe wyborcze sukcesy na kontynencie.
Gdyby Szwajcaria była klasyczną republiką parlamentarną, po niedzielnych wyborach i zwycięstwie prawicowej i populistycznej Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP) musiałby powstać rząd, który wybudowałby mur dla imigrantów na granicach i prowadził politykę, o jakiej marzy wiele ugrupowań prawicowych w Europie, począwszy od francuskiego Frontu Narodowego, na Szwedzkich Demokratach zaś skończywszy.
W Szwajcarii jest jednak inaczej i nawet wielkie zwycięstwo SVP w niedzielnych wyborach parlamentarnych rewolucji nie zwiastuje. Rząd, czyli Rada Federacji, składa się z siedmiu przedstawicieli największych ugrupowań. SVP ma w nim tylko jednego przedstawiciela i na początku grudnia tego roku okaże się, czy parlament wybierze drugiego przedstawiciela tego ugrupowania.
To wystarczy, aby w koalicji z konserwatystami z partii liberalnej FDP wywierać sporą presję na politykę w sprawach imigracji i doprowadzić do poważnego konfliktu z UE.
Helweci bronią się przed imigrantami nie od dzisiaj. I to nie tylko uchodźcami z daleka. Nie chcą także, a zwłaszcza SVP, Niemców, Włochów Francuzów czy Polaków. Nie był to wprawdzie zasadniczy temat kampanii wyborczej, ale kryzys w Europie wywołany napływem imigrantów przesądził o skali zwycięstwa SVP.