Rzeczpospolita: Zanieczyszczenie powietrza w Pekinie sięgnęło najwyższego poziomu. Zamyka się szkoły oraz przedsiębiorstwa. Jakie nastroje panują w chińskim społeczeństwie?
Władimir Portiakow: Chińczycy nie od dziś interesują się tym tematem. Wszyscy jednak świetnie rozumieją, że jest to cena jaką Chiny musiały zapłacić za wysokie tempo rozwoju gospodarczego. Prawdą jest jednak to, że nie zdawały sobie sprawę ze skali tego problemu. Przez wiele lat problem bagatelizowano i jest to zasługa nie tylko chińskiej ale i międzynarodowej propagandy. Chińczycy borykają się z tym problemem od początku lat 90. kiedy Pekin i Sydney walczyły o prawo przeprowadzenia igrzysk olimpijskich w 2000 roku. Wyścig ten znacząco odbił się na stanie ekologii. Sytuacja się powtórzyła, kiedy Chińczycy przygotowywali się do letnich igrzysk olimpijskich, które odbyły się w Pekinie w 2008 roku. Co prawda na czas igrzysk przy pomocy różnego rodzaju metod siłowych (m.in. ograniczono wjazd samochodów do miasta, zamykano przedsiębiorstwa) chińskim władzom udało się oczyścić powietrze. Igrzyska się skończyły, ale problem pozostał.
Czy władze w Pekinie ukrywały przed społeczeństwem prawdziwe dane dotyczące zanieczyszczenia powietrza?
Nikt specjalnie tego nie ukrywał, po prostu nie nagłaśniano tego tematu. Ważną rolę odegrała w tym procesie ambasada amerykańska w Pekinie, która zainstalowała na swoim terenie specjalne urządzenie do pomiaru poziomu zanieczyszczenia powietrza. Szczegółowe informacje na ten temat publikowano na stronie internetowej. Problem narastał i sytuacja się pogorszyła na tyle, że tego nie dało się ukryć.
Jak chińskie władze zamierzają rozwiązać ten problem?