Liderzy Tatarów krymskich, którzy w okolicy tych miejscowości prowadzą blokadę towarową Krymu twierdzą, że Kreml podgrzewa prorosyjskie separatystyczne nastroje w obwodzie chersońskim. W poniedziałek w miejscowości Geniczesk Tatarzy krymscy wspólnie z ukraińskimi aktywistami uniemożliwili przeprowadzenie tak zwanego „rosyjskiego marszu". Organizatorzy tej akcji domagali się zakończenie blokady anektowanego przez Rosję Krymu.

Tuż po tym na ścianach budynków miasta pojawiły się napisy o treści: „Putin poratuj mieszkańców Geniczeska od Isliamowa (Lenur Isliamow, jeden z liderów krymskotatarskiej społeczności oraz organizator blokady Krymu - przyp. red.)". Tymczasem Tatarzy krymscy obawiają się prowokacji przed 15 stycznia, gdy w Geniczesku odbędzie się zjazd Tatarów krymskich. – W Doniecku też wszystko zaczynało się od napisów na ścianach – powiedział Isliamow.

O tym, że Rosja przywiązuje dużą uwagę do miejscowości graniczących z terytorium Krymu świadczą ciągłe reportaże w rosyjskiej telewizji państwowej. Kilka dni temu rosyjskie media podały, że krymska spółka gazowa (przyjęta przez Rosjan po aneksji półwyspu) dostarcza gaz do „zamarzających miejscowości obwodu chersońskiego". Informacjom tym zaprzeczają władze w Kijowie.