Przed rokiem na czele rządu stanął Aleksis Cipras, obiecując Grekom koniec wyrzeczeń, świetlaną przyszłość i przywrócenie godności umęczonemu narodowi. Żadnej obietnicy nie dotrzymał, co nie przeszkadza mu jednak rządzić nadal.
Grecja po roku rządów Syrizy jest tak samo blisko bankructwa jak wcześniej. Kierowany przez Ciprasa rząd jest znacznie bardziej ubezwłasnowolniony niż jakikolwiek przedtem. A to nikt inny jak Cipras, szef lewicowej Syrizy, ogłosił dokładnie rok temu, obejmując rządy: „Zgodnie z wyrokiem greckiego narodu trojka jest sprawą przeszłości". Określenie „trojka", pod którym to pojęciem kryło się troje wierzycieli: MFW, Europejski Bank Centralny i UE, rzeczywiście zniknęło z obiegu. Obecnie używa się pojęcia „instytucje". Znaczy to samo.
Strajk za strajkiem
Te same co wcześniej „instytucje" latem ubiegłego roku zaoferowały Grecji nowy pakiet pomocowy na sumę 86 mld euro w okresie najbliższych trzech lat. Bez tego kraj musiałby ogłosić bankructwo.
Ceną było jednak całkowite podporządkowanie się Grecji i konieczność przeforsowania dalszych cięć budżetowych, przyśpieszenie prywatyzacji, reforma administracji i uporządkowanie systemu emerytalnego. Wszystko to jest w oczywisty sposób sprzeczne z prezentowanym przed rokiem programem koalicyjnego rządu Syrizy oraz prawicowego ugrupowania Wolni Grecy (ANEL).
Mimo to Syriza wygrała kolejne, przedterminowe wybory we wrześniu ubiegłego roku. Nikt już wtedy nie powinien był mieć złudzeń co do dalszego kursu koalicji rządowej.