Rzeczpospolita: Wybory parlamentarne odsłoniły liczbę rosyjskich żołnierzy w Syrii. Według danych Centralnej Komisji Wyborczej głosowało tam około 4,5 tys. obywateli Rosji. Czy to dużo?
Aleksiej Podbieriozkin: To niedużo. By latał jeden pilot, potrzeba około 15–20 osób, które będą mu pomagać. Są tam też oddziały specjalne, które chronią bezpieczeństwo naszej marynarki i lotnictwa. Uważam, że powinniśmy zwiększyć ich liczbę i zaangażować do różnego rodzaju operacji naziemnych. Przede wszystkim dlatego, że nie można wygrać wojny, jedynie broniąc się.
Czy ta operacja nie trwa już trochę za długo i nie ma żadnych znaczących postępów?
Celem Rosji było pomóc prezydentowi Asadowi utrzymać władzę. Gdybyśmy tam nie weszli, syryjski prezydent padłby w ciągu trzech lub czterech miesięcy. Na pewno nasza operacja tam trochę jeszcze potrwa. Ale nie aż tyle, ile operacja koalicji na czele z Amerykanami w Iraku, Afganistanie oraz w Syrii.
Ostatni atak na konwój z pomocą humanitarną w okolicach Aleppo pokazał, że pokój w Syrii coraz bardziej się oddala. Biały Dom oskarża o to Rosję.